Leżała już od godziny w swoim łóżku obserwując sufit. Nie mogła zasnąć. Jeszcze kilka minut aż budzik zadzwoni a ona będzie musiała wstać i iść gdzieś ,gdzie wcale nie chciałaby się znaleźć. Mama znowu zacznie robić te niedobre tosty, a ojciec będzie na nią krzyczał za złe oceny ,które dostawała rzadko.
Łóżko raz po raz skrzypiało gdy chciała się ruszyć ,a firanka w pokoju falowała powoli na wietrze. Wstała. Wyłączając budzik w telefonie i kierując się do sypialni rodziców. Tak bardzo nie chciała tam iść...
Nie chcę iść kolejny raz do tego domu klaunów. Do durnych idiotów, którzy cię nie akceptują...
Jej bosy stopy szurały o drewniany parkiet,aż doszła do drzwi sypialni ,lekko je otworzyła i oparła się o framugę. Widząc ,że ojca nie ma w sypialni położyła się obok matki i przytuliła się do niej.
-Co się dzieje skarbie? - otworzyła oczy i pogłaskała ją po głowie. -Znów miałaś koszmary?
-Nie ,mamo... Moim jedynym koszmarem jest szkoła...
-Och, nie może być tak źle. Może spotkasz kogoś w tym roku?
-Nie spotkam, mamo. Jestem sama.
A raczej...jestem samotna...
-A co z chłopakami? Żaden nawet do ciebie nie mrugnął? - na jej ustach pojawił się mały uśmiech.
-Chyba środkowym palcem... - wtuliła się ponownie w ciało mamy i westchnęła cicho. -Ja tak bardzo nie chcę tam iść.
-Poradzisz sobie, Hope. Jesteś dzielna. Kto wie,czy ktoś nowy nie dojdzie do twojej klasy?
-Mamo ,to nie ma znaczenia. Oni mnie nienawidzą. Chcę zniknąć. I nigdy nie wrócić. - skuliła się pełna strachu.
-Nie możesz tak mówić. Jestem pewna ,że będzie fajnie.
-No pewnie...- zeszła z jej łóżka opuszczając głowę i powędrowała do drzwi.
-Idź się ubierać i nie zapomnij klucza. Nie będzie mnie dzisiaj.
-Znowu masz dyżur? - spojrzała na nią smutnie.
-Ja....tak, Hope. Idź się ubierać. - zmarszczyła brwi i wstała lekko kuśtykając. Znowu miała skurcze.
Skierowała się do swojego pokoju i założyła coś na siebie. Myjąc zęby włożyła swoją deskorolkę do plecaka i sprawdziła czy wszystkie książki są zapakowane.
Sprawdzając godzinę zbiegła na dół po schodach ,wzięła kanapkę do ręki i wskoczyła na deskorolkę szybko przeżuwając. Czując powiew wiatru we włosach miała ochotę zostać w takim stanie na zawsze...
I skończyć martwić się o cokolwiek.
Hope
Tak jak myślałam ,nie mogłam dostrzec kogokolwiek w holu ,tylko te parszywe twarze. Włożyłam książki do szafki i skierowałam się do sali gdzie mieliśmy dwie godziny rozmów na temat naszej klasy. Nie miałam nic przeciwko jeżeli będę siedzieć i słuchać jakiejś gadaniny ,która mnie zwyczajnie nie interesuje.
Usiadłam w rogu na samym końcu i oparłam się o ścianę obok mnie. Wszyscy zaczęli zajmować miejsca ,ale nie chciałam nawet na nich spojrzeć. Wiem ,że te złośliwe uśmieszki są wszędzie.
-Hej niebiesko-głowa! - ktoś krzyknął wchodząc przez drzwi. -Jak tam wakacje? Dużo imprez?
Ktoś zaczął się śmiać. Ktoś tylko parsknął.
-Dużo. - szepnęłam sama do siebie.
Jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia? Błagam ,proszę ,niech czas leci szybciej. Nie chcę tego. Nie chcę tej szkoły. Nie chcę tego wszystkiego...
Schowałam się w kącie.
Mamo ,wcale nie miałaś racji. Twoje przekonania były słabe.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła. Nie wierzyłam ,ale szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Na drugim krześle obok mnie siedziała najpiękniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałam. Uśmiechnęła się do mnie tak ciepło. Nie wierzyłam własnym oczom. Siedziała tu i zamiast mnie wyzwać, po prostu się uśmiechnęła.
-Hej! - powiedziała wesoło. -Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - jej cichy śmiech. Ale nie ten jak wszystkich innych.
-H-hej. - szepnęłam. -Przepraszam.
-Nieważne. Jestem tu nowa. Mam na imię Indie i kocham twój kolor włosów. - lekko wzięła jedno z moich pasemek.
-Jestem Hope. - odpowiedziałam tylko bo zdążył zadzwonić dzwonek i wszyscy w klasie zajęli miejsca ,a pani Smith weszła w obcisłej sukience trzymając swój zeszłoroczny kalendarz. Nie wiem dlaczego ,ale ta kobieta miała w sobie coś negatywnego. Coś co mnie od niej odpychało. Może ta sukienka a może po prostu jej charakter... Zresztą czemu ja o tym wspominam?
-Witam Was klaso w jakże nowym,lepszym składzie! - powiedziała machając swoimi rękami.
O jakim składzie ty mówisz? Chyba chemikaliów,a nie lepszym składzie uczniów... tutaj nie ma lepszych uczniów...
-Dołączyła do nas Indiana. - pani Smith rozejrzała się po pokoju po czym zobaczyła ją przy mnie i uśmiechnęła się do niej. Moim zdaniem to nie był ciepły uśmiech ,ale Indie go odwzajemniła. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę, szczególnie chłopcy prześwietlając jej twarz. -I Justin. - spojrzała na zegarek. -Ale chyba się spóźni... W każdym razie : Witam was po wakacjach! Jeżeli już wiecie nasz plan zajęć będzie się zaczynał...
-Kim jest ten chłopak w kolorowej koszulce? - szept Indiana'y wyrwał mnie z zamyśleń i słuchania tej paplaniny i lekko wskazała brodą na chłopaka siedzącego ławkę obok nas.
-To Nick. Czemu pytasz?
-Po prostu cały czas patrzy się na Ciebie. - jej kąciki ust uniosły się do góry ,a mnie przeszła jakaś dziwna myśl.
Kim do cholery jest ta dziewczyna?
Nie mogłam uwierzyć ,że ona naprawdę się do mnie dosiadła. Doprawdy? Była taka miła i sympatyczna. Była lepsza niż nasza szkolna kucharka. Była lepsza od każdego i wszystkiego. Może to tylko plan? Może po prostu...kłamała?
Nie. Te oczy nigdy nie kłamią.
Drzwi do sali od chemii się otworzyły a w nich stanął wysoki chłopak. Nie mogłam go dokładnie dojrzeć ,ale przed oczami błysnęły mi dwa nieśmiertelniki i czerwone spodnie. Podszedł do nauczycielki i powiedział coś ,ale tak cicho ,że nic nie usłyszałam. Był przystojny... W sensie...
Och Hope ,poważnie?
Nieważne.
-Cześć jestem Justin! - powiedział głośno i uśmiechnął się ukazując biel swoich zębów.
-A ja jestem Helen Jones. A teraz znajdź sobie miejsce i usiądź.
Spuściłam głowę.
Nie siadaj tu. Błagam... Odejdź stąd. Po prostu idź...
Zaczęłam bawić się palcami. To wszystko mnie denerwowało.
Usłyszałam ciche szuranie butami w moją stronę. Zacisnęłam mocno powieki i spojrzałam w górę.
Zajmował dokładnie miejsce obok mnie. Gdy czytasz te wszystkie bzdurne historie miłosne ,w których jakiś chłopak musi z tobą usiąść ,nie wyobrażasz sobie siebie w tej cholernej sytuacji.
-Hej. - powiedział cicho. -Wygląda na to,że jesteśmy zdani na siebie.
Uśmiechnął się po raz kolejny z łobuzerskim wyrazem oczu i zasunął krzesło bliżej ławki.
-Mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko... - spojrzał na mnie ,ale ja nic nie odpowiedziałam.
To jest niemożliwe...
Łóżko raz po raz skrzypiało gdy chciała się ruszyć ,a firanka w pokoju falowała powoli na wietrze. Wstała. Wyłączając budzik w telefonie i kierując się do sypialni rodziców. Tak bardzo nie chciała tam iść...
Nie chcę iść kolejny raz do tego domu klaunów. Do durnych idiotów, którzy cię nie akceptują...
Jej bosy stopy szurały o drewniany parkiet,aż doszła do drzwi sypialni ,lekko je otworzyła i oparła się o framugę. Widząc ,że ojca nie ma w sypialni położyła się obok matki i przytuliła się do niej.
-Co się dzieje skarbie? - otworzyła oczy i pogłaskała ją po głowie. -Znów miałaś koszmary?
-Nie ,mamo... Moim jedynym koszmarem jest szkoła...
-Och, nie może być tak źle. Może spotkasz kogoś w tym roku?
-Nie spotkam, mamo. Jestem sama.
A raczej...jestem samotna...
-A co z chłopakami? Żaden nawet do ciebie nie mrugnął? - na jej ustach pojawił się mały uśmiech.
-Chyba środkowym palcem... - wtuliła się ponownie w ciało mamy i westchnęła cicho. -Ja tak bardzo nie chcę tam iść.
-Poradzisz sobie, Hope. Jesteś dzielna. Kto wie,czy ktoś nowy nie dojdzie do twojej klasy?
-Mamo ,to nie ma znaczenia. Oni mnie nienawidzą. Chcę zniknąć. I nigdy nie wrócić. - skuliła się pełna strachu.
-Nie możesz tak mówić. Jestem pewna ,że będzie fajnie.
-No pewnie...- zeszła z jej łóżka opuszczając głowę i powędrowała do drzwi.
-Idź się ubierać i nie zapomnij klucza. Nie będzie mnie dzisiaj.
-Znowu masz dyżur? - spojrzała na nią smutnie.
-Ja....tak, Hope. Idź się ubierać. - zmarszczyła brwi i wstała lekko kuśtykając. Znowu miała skurcze.
Skierowała się do swojego pokoju i założyła coś na siebie. Myjąc zęby włożyła swoją deskorolkę do plecaka i sprawdziła czy wszystkie książki są zapakowane.
Sprawdzając godzinę zbiegła na dół po schodach ,wzięła kanapkę do ręki i wskoczyła na deskorolkę szybko przeżuwając. Czując powiew wiatru we włosach miała ochotę zostać w takim stanie na zawsze...
I skończyć martwić się o cokolwiek.
***
Tak jak myślałam ,nie mogłam dostrzec kogokolwiek w holu ,tylko te parszywe twarze. Włożyłam książki do szafki i skierowałam się do sali gdzie mieliśmy dwie godziny rozmów na temat naszej klasy. Nie miałam nic przeciwko jeżeli będę siedzieć i słuchać jakiejś gadaniny ,która mnie zwyczajnie nie interesuje.
Usiadłam w rogu na samym końcu i oparłam się o ścianę obok mnie. Wszyscy zaczęli zajmować miejsca ,ale nie chciałam nawet na nich spojrzeć. Wiem ,że te złośliwe uśmieszki są wszędzie.
-Hej niebiesko-głowa! - ktoś krzyknął wchodząc przez drzwi. -Jak tam wakacje? Dużo imprez?
Ktoś zaczął się śmiać. Ktoś tylko parsknął.
-Dużo. - szepnęłam sama do siebie.
Jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia? Błagam ,proszę ,niech czas leci szybciej. Nie chcę tego. Nie chcę tej szkoły. Nie chcę tego wszystkiego...
Schowałam się w kącie.
Mamo ,wcale nie miałaś racji. Twoje przekonania były słabe.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła. Nie wierzyłam ,ale szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Na drugim krześle obok mnie siedziała najpiękniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałam. Uśmiechnęła się do mnie tak ciepło. Nie wierzyłam własnym oczom. Siedziała tu i zamiast mnie wyzwać, po prostu się uśmiechnęła.
-Hej! - powiedziała wesoło. -Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - jej cichy śmiech. Ale nie ten jak wszystkich innych.
-H-hej. - szepnęłam. -Przepraszam.
-Nieważne. Jestem tu nowa. Mam na imię Indie i kocham twój kolor włosów. - lekko wzięła jedno z moich pasemek.
-Jestem Hope. - odpowiedziałam tylko bo zdążył zadzwonić dzwonek i wszyscy w klasie zajęli miejsca ,a pani Smith weszła w obcisłej sukience trzymając swój zeszłoroczny kalendarz. Nie wiem dlaczego ,ale ta kobieta miała w sobie coś negatywnego. Coś co mnie od niej odpychało. Może ta sukienka a może po prostu jej charakter... Zresztą czemu ja o tym wspominam?
-Witam Was klaso w jakże nowym,lepszym składzie! - powiedziała machając swoimi rękami.
O jakim składzie ty mówisz? Chyba chemikaliów,a nie lepszym składzie uczniów... tutaj nie ma lepszych uczniów...
-Dołączyła do nas Indiana. - pani Smith rozejrzała się po pokoju po czym zobaczyła ją przy mnie i uśmiechnęła się do niej. Moim zdaniem to nie był ciepły uśmiech ,ale Indie go odwzajemniła. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę, szczególnie chłopcy prześwietlając jej twarz. -I Justin. - spojrzała na zegarek. -Ale chyba się spóźni... W każdym razie : Witam was po wakacjach! Jeżeli już wiecie nasz plan zajęć będzie się zaczynał...
-Kim jest ten chłopak w kolorowej koszulce? - szept Indiana'y wyrwał mnie z zamyśleń i słuchania tej paplaniny i lekko wskazała brodą na chłopaka siedzącego ławkę obok nas.
-To Nick. Czemu pytasz?
-Po prostu cały czas patrzy się na Ciebie. - jej kąciki ust uniosły się do góry ,a mnie przeszła jakaś dziwna myśl.
Kim do cholery jest ta dziewczyna?
***
Nie mogłam uwierzyć ,że ona naprawdę się do mnie dosiadła. Doprawdy? Była taka miła i sympatyczna. Była lepsza niż nasza szkolna kucharka. Była lepsza od każdego i wszystkiego. Może to tylko plan? Może po prostu...kłamała?
Nie. Te oczy nigdy nie kłamią.
***
Drzwi do sali od chemii się otworzyły a w nich stanął wysoki chłopak. Nie mogłam go dokładnie dojrzeć ,ale przed oczami błysnęły mi dwa nieśmiertelniki i czerwone spodnie. Podszedł do nauczycielki i powiedział coś ,ale tak cicho ,że nic nie usłyszałam. Był przystojny... W sensie...
Och Hope ,poważnie?
Nieważne.
-Cześć jestem Justin! - powiedział głośno i uśmiechnął się ukazując biel swoich zębów.
-A ja jestem Helen Jones. A teraz znajdź sobie miejsce i usiądź.
Spuściłam głowę.
Nie siadaj tu. Błagam... Odejdź stąd. Po prostu idź...
Zaczęłam bawić się palcami. To wszystko mnie denerwowało.
Usłyszałam ciche szuranie butami w moją stronę. Zacisnęłam mocno powieki i spojrzałam w górę.
Zajmował dokładnie miejsce obok mnie. Gdy czytasz te wszystkie bzdurne historie miłosne ,w których jakiś chłopak musi z tobą usiąść ,nie wyobrażasz sobie siebie w tej cholernej sytuacji.
-Hej. - powiedział cicho. -Wygląda na to,że jesteśmy zdani na siebie.
Uśmiechnął się po raz kolejny z łobuzerskim wyrazem oczu i zasunął krzesło bliżej ławki.
-Mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko... - spojrzał na mnie ,ale ja nic nie odpowiedziałam.
To jest niemożliwe...
~ ~ ~
Chciałam was serdecznie poprosić ,żebyście zostawiali komentarze ,gdy tu wchodzicie i to czytacie. To mega motywuje i aż się uśmiecham! Dziękuję za wejścia jak i za poprzednie komenty! Do następnego!
~Mara
Jejuu świetnie piszesz <3 masz meega talent :) czekam na nn ;) @back_for_you
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej. Jeśli kolejny rozdział będzie równie świetny co ten (a może i nawet lepszy, kto wie?) to na pewno zaobserwuję bloga. Jestem ciekawa tej historii. Pisz bo robisz to dobrze i nie poddawaj się. Choćby się waliło i paliło. Zapraszam także na nowy rozdział - http://four-seasonsx.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńohoho sie probilo normalnie boskie czekam na bohaterow i na nastepny, buziaki <3
OdpowiedzUsuń-go berzerk
Genialne, genialne i jeszcze raz genialne! ♥
OdpowiedzUsuń@_Just_die_
Och, uwielbiam! :) Cuuuudowny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. :) // @WonderstruckPL
piszesz naprawdę dobrze, bardzo mi się podoba ;) ciekawie się zaczyna, ale to już chyba pisałam haha. czekam na następne ;) @PierogiDlaMiley
OdpowiedzUsuńzajebisty @chamskipodryw
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , masz talent. ^.^ Jestem ciekawa dalszych wydarzeń. # **
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuń