Hope
Spojrzałam na niego. Nie odpowiadał. Podniosłam brwi na znak, że czekam. Zmieszał się i odwrócił, mrucząc pod nosem.
-Nie mam czasu. Za chwilę impreza, więc zadzwoń do Chris'a ,żeby ci podwinął tą sukieneczkę. - założył swoje okulary przeciwsłoneczne i odszedł kilka kroków ode mnie. Spojrzałam na niego nie dowierzając.
-Jesteś obrzydliwy.
-Jeszcze zobaczymy.
-Dupek. Jesteś dupkiem. - krzyknęłam mu prosto w twarz i już chciałam się odwrócić ,gdy złapał mnie za rękę i ścisnął mocniej. Spojrzałam na niego.
-Jak na mnie powiedziałaś? - wysyczał przez zęby.
-Powiedziałam, że jesteś dupkiem. A jak nie słyszałeś, to sobie przeliteruj. - wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzał na mnie zły.
-Zamknij się kurwa. - odszedł parę kroków i wyjął papierosa z paczki. Okej, teraz byłam zaskoczona. On wcale nie był tym chłopakiem, którego spotkałam pierwszy raz. Może to też dlatego, że się trochę zmieniłam. Jestem bardziej pewna siebie, to chyba dzięki Chris'owi i temu, że zaczęłam wierzyć w to ,że mogę mieć przyjaciół. Indiana pomagała mi w zeszłym tygodniu tak bardzo ,że prawie codziennie wychodziłyśmy gdzieś po szkole, choćby na krótki spacer; i gadałyśmy.
Ale Justin? Coś się zmieniło. On się zmienił...
-Nie mów tak do mnie. - podeszłam do niego. Odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi.
-Dlaczego? - włożył papierosa do buzi i szukał zapalniczki.
-Bo na to nie zasługuję. - położyłam ręce po bokach. Być może wyglądałam jak mała dziewczynka, ale tak strasznie mnie denerwował ,że nie mogłam się powstrzymać ,żeby go nie wyzwać od dupków i tak dalej. Podniósł jedną brew i parsknął śmiechem. -No co? Laski nie lecą na "twardzieli". - zrobiłam nawias w powietrzu. -W dodatku z jakimiś problemami psychicznymi.
-Nie lecą? Och no trudno. - odpalił papierosa i nie patrzył na mnie. Widziałam jak jego szczęka powoli się rozluźnia. Nigdy nie widziałam jak palił. Wiem,że nie znamy się długo ,ale nadal mnie fascynował. Okej, "fascynował" to nieodpowiednie słowo. Po prostu był niezłym...hm jakby to ująć...chłopakiem pod względem wyglądu zewnętrznego. Czyli innymi słowami był przystojny w cholerę, a jakby powiedziała to Indiana był "niezłym ciachem" albo "gorącym bad boy'em".
-Dlaczego tu stoisz? - spojrzał na mnie. Nareszcie! -Nie musisz za mną łazić.
-Czekam na twoje przeprosiny. - powiedziałam pytająco.
-Nie możesz po prostu sobie stąd iść? Wkurzasz mnie.
-Jezu, co się z tobą stało? Przeproś i po sprawie.
-Co się z tobą stało? - nacisnął na "tobą" i spojrzał na mnie zaciągając się już chyba po raz piętnasty.
-Co masz na myśli? Jestem normalna,a ty zachowujesz się jak idiota.
-Posłuchaj. - westchnął. -Byłaś miła,gdy się spotkaliśmy, więc ja też byłem miły. No powiedzmy, gdy miałem na to ochotę, ale twój charakterek mnie denerwuje. Zgrywasz kogoś kim nie jesteś. Przestań udawać, że jesteś cichą, niepozorną, samotną dziewczyną ,bo wiem, że jesteś inna-
-To ty posłuchaj! - przerwałam, krzycząc mu prosto w twarz. -Nie znasz mnie, więc nie mów mi kim jestem. Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? Ja cię nie oceniam, bo nic o tobie nie wiem i to byłoby niegrzeczne, ale widzę ,że ty to masz ,ładnie mówiąc, gdzieś. Nie jestem jakąś torbą, na której możesz się wyżywać, jak nie wyjdzie ci z Kate albo pokłócisz się z Chris'em, dobra? Więc uszanuj to,że jeszcze tu stoję, rozmawiam z tobą i ładnie mnie przeproś.
-Czekaj, to ty jesteś zazdrosna? - spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem. Miałam ochotę go walnąć ,ale ok, byłam zazdrosna, mimo tego,że nie wiedziałam kim jest, z kim się umawia i tak dalej. Czułam jak moje policzki są gorące. No błagam, NIE.
-Chyba ci się coś pomieszało.
-Widzę. - zaśmiał się. Ale to nie było to parsknięcie ,czy niemiłe zwrócenie uwagi, tylko zaśmiał się szczerze. Czyli teraz był miły. On jest jakiś bipolarny czy jak?
-Mogę cię o coś spytać? - spojrzałam na niego. Wyrzucił peta i spojrzał mi w oczy. Przytaknął. -Czy ty zawsze jesteś taki popieprzony? - uśmiechnęłam się ,a on po chwili zrobił to samo.
-Tylko od święta. - zaśmiał się bezgłośnie. -Kiedy ty jesteś w pobliżu.
-A no to ma sens. - patrzyłam na jego twarz, na jego usta, na jego oczy, na wszystko i tak naprawdę zdałam sobie sprawę ,że był piękny. Nie tylko na zewnątrz ale i w środku. Jego twarz mówiła ,że był mądrym, miłym chłopakiem bez skazy. Jego twarz była inna niż rzeczywistość.
Och błagam, przestań Hope! To nie jest amerykański film!
Dopiero teraz zauważyłam, że z mojego uśmiechu została już tylko resztka. Wpatrując się w niego, na twarzy miałam podziw pomieszany z zaskoczeniem.
-Hope? Czy ty mnie właśnie obczajasz?
-Nie. - powiedziałam pospiesznie. -Czekam ,aż mnie przeprosisz.
Staliśmy tam przez chwilę i zobaczyłam jak jego rysy szczęki się wyostrzają, poważnieje, a w jego oczach już nie ma tych iskierek. Spojrzał na mnie i oczy mu się zaświeciły.
-Chcesz wyjść w sobotę do kina? - czekał ,aż odpowiem.
-Zapraszasz mnie na randkę? Wow, Justin. Odpowiedź brzmi NIE.
-Kto powiedział ,że to randka? To raczej takie "przeprosinowe" wyjście. W końcu sama chciałaś, żebym cię przeprosił.
-Nie chcę twojej łaski. Możesz po prostu powiedzieć ,że jest ci przykro, a nie męczyć się ze mną w kinie. -stałam tam i tak naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić.
-Nie mówię tego z łaski- chciał coś powiedzieć ,ale mu przerwałam.
-Gdy miałam pięć lat tata spytał mnie co chciałabym dostać na urodziny, a gdy odpowiedziałam, że chciałabym by wrócił do mamy, pojechaliśmy do niej i złapał ją za rękę mówiąc, że to jest to czego chciałam. Tyle ,że nie zrobił tego z uczuciem, a ja właśnie tego pragnęłam - by naprawdę się zeszli, nie dlatego ,że ja tego chciałam, tylko, że oni tego chcieli. Ale wiesz co? Trzy lata później i tak wrócili do siebie i wcale nie zrobili tego z łaski. Więc może kiedyś i ty będziesz gotowy mnie przeprosić. Szkoda tylko, że trzy lata to kupa czasu.
-Nie tak to miało zabrzmieć.
-Ale zabrzmiało.
-Hope, rozumiem, że ci zależy na tym, żebym cię przeprosił, ale zanim powiesz coś-
-Na niczym mi nie zależy nie rozumiesz? Mam w dupie twoje zaproszenie do kina. I nie miałam zamiaru opowiadać o swojej przeszłości, ale tak jakoś wyszło i-
-Nie przerywaj mi. - powiedział stanowczo. -Zanim coś powiesz, chciałem wyjaśnić dlaczego tu jestem. Jason jest niebezpieczny. Nie spotykaj się z nim, ani z nikim ,kto mówi ,że go reprezentuje albo cokolwiek. -rozejrzał się wokół. -Hope, nie wiem skąd go znasz, ale nie wiesz jakim jest człowiekiem. Wiem, że zależy ci na tym spotkaniu, albo chociaż mam taką nadzieję-
-Przestań z tymi swoimi głupimi teksta...-
-Bo mi też zależy. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Chciałam coś powiedzieć ,ale stałam tam z otwartą buzią i opuszczonymi rękami i jedyne co zrobiłam to odprowadziłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się do siebie opuszczając głowę.
Szłam ulicą i ciągle nie mogłam uwierzyć ,że Justin Dupek Bieber mógł powiedzieć coś tak ładnego. Zaśmiałam się cicho nawet nie wiedząc dlaczego i gdy zobaczyłam, że ominęłam dom Indie ,wróciłam się i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mając ten perfekcyjny, ale szczery uśmiech na twarzy.
-Hej! -powiedziała wesoło.
-Cześć! - szepnęłam i uśmiechnęłam się ponownie. Zlustrowałam ją wzrokiem, a ona mnie. Prawdopodobnie wyglądałam beznadziejnie wliczając mój makijaż, który był zniszczony podczas rozmowy z Luke'iem. Ona wyglądała pięknie, zresztą jak zawsze. Jej dopiero co umyte włosy zawijały się w luźne loki. Miała na sobie dżinsy i jedno oko było pomalowane eye-linerem.
-Wchodź. -powiedziała wesoło. -Na górze już wszyscy na ciebie czekają!
-Wszyscy? - skrzywiłam się na jej słowa. Zazwyczaj spotykałyśmy się tylko we dwie.
-No tak! Chodź! - złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę. Obie weszłyśmy do jej pokoju i zobaczyłam cztery dziewczyny siedzące na dywanie. Wszystkie przygotowywały się do imprezy.
-Dziewczyny, to Hope! A to Jennifer, -wskazała na brązowo skórą dziewczynę, miała ciemno-szare oczy i była ubrana w kremową sukienkę. -Nina- blondynka z brązowymi oczami i turkusowym swetrem- i Kate. -no to chyba nie muszę opowiadać. Nic nie miałam do Kate, ale wkurzała mnie - ona i ten jej różowy, te głupie blond włosy, te cholernie ładne błękitne oczy i to jak próbowała być głupia.
-Nie mogę uwierzyć! -krzyknęła Jennifer i zbliżyła się do mnie.- Gdy o niej opowiadałaś, nie mówiłaś ,że ma niebieskie włosy! Czadowe! -razem z Indianą zaśmiałyśmy się.
-No wiesz, po tym wszyscy mnie poznają! Więc gdy chodzi o Hope, to chodzi o tą Hope czyli mnie!
-Mogłaś mi powiedzieć, że jesteś sławna! Od razu wzięłabym ze sobą cały notes i długopis, byś zapełniła go autografami - dla mnie i dla moich koleżanek, które tak za tobą szaleją! - zaśmiałyśmy się ponownie.
-Ale dlaczego akurat niebieski? - spytała Nina nakładając cień do powiek.
-Wiesz co mówią: niebieski to kolor nieba, a ja zawsze chciałam zostać astronautą! - zaśmiały się. Może jednak mnie polubiły? -Ale tak serio, to nawet nie wiem. Chyba myślałam, że ludzie będą myśleli o mnie trochę inaczej albo przestaną o mnie myśleć. -uśmiechnęłam się smutno.
-Oj nie przesadzaj! Nie jesteś aż taką gwiazdą! - krzyknęła Indie uśmiechając się. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na nie. Wszystkie patrzyły ze zrozumieniem, nawet Kate. Może jednak źle ją oceniałam?
-Wiesz, że zawsze jesteśmy, gdybyś nas potrzebowała. - powiedziała cicho Indiana. -Także, jak już hajtniesz się z Biebsem, mamy wiedzieć to pierwsze! -przez pokój przeszedł ich głośny śmiech. Ja uśmiechnęłam się tylko. Dziewczyny spojrzały po sobie i Jennifer podniosła brwi.
-Co to za uśmiech? - zapytała Nina. -Ty i Bieber?!
-Zrobiliście coś? - teraz Indie.
-Spotkaliście się?! - Jennifer.
-Nie, to znaczy... Tak. -spojrzałam na nie. -Zaprosił mnie jutro, do kina. Tyle.
-Co powiedział?
-Och nieważne! Muszę przygotować się do imprezy! - uśmiechnęłam się i zdjęłam moją czapkę.
-Racja! -krzyknęła Kate. -Szczególnie, że on tam będzie!
-Trzeba z niej zrobić bóstwo! - Indiana posadziła mnie na krześle i przyniosła lokówkę. Siedziałam tam i wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Właściwie, to podobało mi się jak wyglądam z tym uśmiechem. Był ładny, prawdziwy. Dziewczyny zaczęły się krzątać po pokoju znajdując swoje "najlepsze" pudry, błyszczyki i tak dalej, twierdząc ,że będę wyglądać pięknie. Zaczęłam ruszać się na krześle przypominając sobie, co zaproponował mi Luke.
-Och, Hope! Mogłabyś się tak nie wiercić? Mi naprawdę zależy, żebyś wyglądała dobrze!
Krótka chwila zanim odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wiem,że ci zależy albo chociaż mam nadzieję ,że ci zależy ,bo mi zależy...
Spojrzałam na niego. Nie odpowiadał. Podniosłam brwi na znak, że czekam. Zmieszał się i odwrócił, mrucząc pod nosem.
-Nie mam czasu. Za chwilę impreza, więc zadzwoń do Chris'a ,żeby ci podwinął tą sukieneczkę. - założył swoje okulary przeciwsłoneczne i odszedł kilka kroków ode mnie. Spojrzałam na niego nie dowierzając.
-Jesteś obrzydliwy.
-Jeszcze zobaczymy.
-Dupek. Jesteś dupkiem. - krzyknęłam mu prosto w twarz i już chciałam się odwrócić ,gdy złapał mnie za rękę i ścisnął mocniej. Spojrzałam na niego.
-Jak na mnie powiedziałaś? - wysyczał przez zęby.
-Powiedziałam, że jesteś dupkiem. A jak nie słyszałeś, to sobie przeliteruj. - wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzał na mnie zły.
-Zamknij się kurwa. - odszedł parę kroków i wyjął papierosa z paczki. Okej, teraz byłam zaskoczona. On wcale nie był tym chłopakiem, którego spotkałam pierwszy raz. Może to też dlatego, że się trochę zmieniłam. Jestem bardziej pewna siebie, to chyba dzięki Chris'owi i temu, że zaczęłam wierzyć w to ,że mogę mieć przyjaciół. Indiana pomagała mi w zeszłym tygodniu tak bardzo ,że prawie codziennie wychodziłyśmy gdzieś po szkole, choćby na krótki spacer; i gadałyśmy.
Ale Justin? Coś się zmieniło. On się zmienił...
-Nie mów tak do mnie. - podeszłam do niego. Odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi.
-Dlaczego? - włożył papierosa do buzi i szukał zapalniczki.
-Bo na to nie zasługuję. - położyłam ręce po bokach. Być może wyglądałam jak mała dziewczynka, ale tak strasznie mnie denerwował ,że nie mogłam się powstrzymać ,żeby go nie wyzwać od dupków i tak dalej. Podniósł jedną brew i parsknął śmiechem. -No co? Laski nie lecą na "twardzieli". - zrobiłam nawias w powietrzu. -W dodatku z jakimiś problemami psychicznymi.
-Nie lecą? Och no trudno. - odpalił papierosa i nie patrzył na mnie. Widziałam jak jego szczęka powoli się rozluźnia. Nigdy nie widziałam jak palił. Wiem,że nie znamy się długo ,ale nadal mnie fascynował. Okej, "fascynował" to nieodpowiednie słowo. Po prostu był niezłym...hm jakby to ująć...chłopakiem pod względem wyglądu zewnętrznego. Czyli innymi słowami był przystojny w cholerę, a jakby powiedziała to Indiana był "niezłym ciachem" albo "gorącym bad boy'em".
-Dlaczego tu stoisz? - spojrzał na mnie. Nareszcie! -Nie musisz za mną łazić.
-Czekam na twoje przeprosiny. - powiedziałam pytająco.
-Nie możesz po prostu sobie stąd iść? Wkurzasz mnie.
-Jezu, co się z tobą stało? Przeproś i po sprawie.
-Co się z tobą stało? - nacisnął na "tobą" i spojrzał na mnie zaciągając się już chyba po raz piętnasty.
-Co masz na myśli? Jestem normalna,a ty zachowujesz się jak idiota.
-Posłuchaj. - westchnął. -Byłaś miła,gdy się spotkaliśmy, więc ja też byłem miły. No powiedzmy, gdy miałem na to ochotę, ale twój charakterek mnie denerwuje. Zgrywasz kogoś kim nie jesteś. Przestań udawać, że jesteś cichą, niepozorną, samotną dziewczyną ,bo wiem, że jesteś inna-
-To ty posłuchaj! - przerwałam, krzycząc mu prosto w twarz. -Nie znasz mnie, więc nie mów mi kim jestem. Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? Ja cię nie oceniam, bo nic o tobie nie wiem i to byłoby niegrzeczne, ale widzę ,że ty to masz ,ładnie mówiąc, gdzieś. Nie jestem jakąś torbą, na której możesz się wyżywać, jak nie wyjdzie ci z Kate albo pokłócisz się z Chris'em, dobra? Więc uszanuj to,że jeszcze tu stoję, rozmawiam z tobą i ładnie mnie przeproś.
-Czekaj, to ty jesteś zazdrosna? - spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem. Miałam ochotę go walnąć ,ale ok, byłam zazdrosna, mimo tego,że nie wiedziałam kim jest, z kim się umawia i tak dalej. Czułam jak moje policzki są gorące. No błagam, NIE.
-Chyba ci się coś pomieszało.
-Widzę. - zaśmiał się. Ale to nie było to parsknięcie ,czy niemiłe zwrócenie uwagi, tylko zaśmiał się szczerze. Czyli teraz był miły. On jest jakiś bipolarny czy jak?
-Mogę cię o coś spytać? - spojrzałam na niego. Wyrzucił peta i spojrzał mi w oczy. Przytaknął. -Czy ty zawsze jesteś taki popieprzony? - uśmiechnęłam się ,a on po chwili zrobił to samo.
-Tylko od święta. - zaśmiał się bezgłośnie. -Kiedy ty jesteś w pobliżu.
-A no to ma sens. - patrzyłam na jego twarz, na jego usta, na jego oczy, na wszystko i tak naprawdę zdałam sobie sprawę ,że był piękny. Nie tylko na zewnątrz ale i w środku. Jego twarz mówiła ,że był mądrym, miłym chłopakiem bez skazy. Jego twarz była inna niż rzeczywistość.
Och błagam, przestań Hope! To nie jest amerykański film!
Dopiero teraz zauważyłam, że z mojego uśmiechu została już tylko resztka. Wpatrując się w niego, na twarzy miałam podziw pomieszany z zaskoczeniem.
-Hope? Czy ty mnie właśnie obczajasz?
-Nie. - powiedziałam pospiesznie. -Czekam ,aż mnie przeprosisz.
Staliśmy tam przez chwilę i zobaczyłam jak jego rysy szczęki się wyostrzają, poważnieje, a w jego oczach już nie ma tych iskierek. Spojrzał na mnie i oczy mu się zaświeciły.
-Chcesz wyjść w sobotę do kina? - czekał ,aż odpowiem.
-Zapraszasz mnie na randkę? Wow, Justin. Odpowiedź brzmi NIE.
-Kto powiedział ,że to randka? To raczej takie "przeprosinowe" wyjście. W końcu sama chciałaś, żebym cię przeprosił.
-Nie chcę twojej łaski. Możesz po prostu powiedzieć ,że jest ci przykro, a nie męczyć się ze mną w kinie. -stałam tam i tak naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić.
-Nie mówię tego z łaski- chciał coś powiedzieć ,ale mu przerwałam.
-Gdy miałam pięć lat tata spytał mnie co chciałabym dostać na urodziny, a gdy odpowiedziałam, że chciałabym by wrócił do mamy, pojechaliśmy do niej i złapał ją za rękę mówiąc, że to jest to czego chciałam. Tyle ,że nie zrobił tego z uczuciem, a ja właśnie tego pragnęłam - by naprawdę się zeszli, nie dlatego ,że ja tego chciałam, tylko, że oni tego chcieli. Ale wiesz co? Trzy lata później i tak wrócili do siebie i wcale nie zrobili tego z łaski. Więc może kiedyś i ty będziesz gotowy mnie przeprosić. Szkoda tylko, że trzy lata to kupa czasu.
-Nie tak to miało zabrzmieć.
-Ale zabrzmiało.
-Hope, rozumiem, że ci zależy na tym, żebym cię przeprosił, ale zanim powiesz coś-
-Na niczym mi nie zależy nie rozumiesz? Mam w dupie twoje zaproszenie do kina. I nie miałam zamiaru opowiadać o swojej przeszłości, ale tak jakoś wyszło i-
-Nie przerywaj mi. - powiedział stanowczo. -Zanim coś powiesz, chciałem wyjaśnić dlaczego tu jestem. Jason jest niebezpieczny. Nie spotykaj się z nim, ani z nikim ,kto mówi ,że go reprezentuje albo cokolwiek. -rozejrzał się wokół. -Hope, nie wiem skąd go znasz, ale nie wiesz jakim jest człowiekiem. Wiem, że zależy ci na tym spotkaniu, albo chociaż mam taką nadzieję-
-Przestań z tymi swoimi głupimi teksta...-
-Bo mi też zależy. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Chciałam coś powiedzieć ,ale stałam tam z otwartą buzią i opuszczonymi rękami i jedyne co zrobiłam to odprowadziłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się do siebie opuszczając głowę.
***
Szłam ulicą i ciągle nie mogłam uwierzyć ,że Justin Dupek Bieber mógł powiedzieć coś tak ładnego. Zaśmiałam się cicho nawet nie wiedząc dlaczego i gdy zobaczyłam, że ominęłam dom Indie ,wróciłam się i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mając ten perfekcyjny, ale szczery uśmiech na twarzy.
-Hej! -powiedziała wesoło.
-Cześć! - szepnęłam i uśmiechnęłam się ponownie. Zlustrowałam ją wzrokiem, a ona mnie. Prawdopodobnie wyglądałam beznadziejnie wliczając mój makijaż, który był zniszczony podczas rozmowy z Luke'iem. Ona wyglądała pięknie, zresztą jak zawsze. Jej dopiero co umyte włosy zawijały się w luźne loki. Miała na sobie dżinsy i jedno oko było pomalowane eye-linerem.
-Wchodź. -powiedziała wesoło. -Na górze już wszyscy na ciebie czekają!
-Wszyscy? - skrzywiłam się na jej słowa. Zazwyczaj spotykałyśmy się tylko we dwie.
-No tak! Chodź! - złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę. Obie weszłyśmy do jej pokoju i zobaczyłam cztery dziewczyny siedzące na dywanie. Wszystkie przygotowywały się do imprezy.
-Dziewczyny, to Hope! A to Jennifer, -wskazała na brązowo skórą dziewczynę, miała ciemno-szare oczy i była ubrana w kremową sukienkę. -Nina- blondynka z brązowymi oczami i turkusowym swetrem- i Kate. -no to chyba nie muszę opowiadać. Nic nie miałam do Kate, ale wkurzała mnie - ona i ten jej różowy, te głupie blond włosy, te cholernie ładne błękitne oczy i to jak próbowała być głupia.
-Nie mogę uwierzyć! -krzyknęła Jennifer i zbliżyła się do mnie.- Gdy o niej opowiadałaś, nie mówiłaś ,że ma niebieskie włosy! Czadowe! -razem z Indianą zaśmiałyśmy się.
-No wiesz, po tym wszyscy mnie poznają! Więc gdy chodzi o Hope, to chodzi o tą Hope czyli mnie!
-Mogłaś mi powiedzieć, że jesteś sławna! Od razu wzięłabym ze sobą cały notes i długopis, byś zapełniła go autografami - dla mnie i dla moich koleżanek, które tak za tobą szaleją! - zaśmiałyśmy się ponownie.
-Ale dlaczego akurat niebieski? - spytała Nina nakładając cień do powiek.
-Wiesz co mówią: niebieski to kolor nieba, a ja zawsze chciałam zostać astronautą! - zaśmiały się. Może jednak mnie polubiły? -Ale tak serio, to nawet nie wiem. Chyba myślałam, że ludzie będą myśleli o mnie trochę inaczej albo przestaną o mnie myśleć. -uśmiechnęłam się smutno.
-Oj nie przesadzaj! Nie jesteś aż taką gwiazdą! - krzyknęła Indie uśmiechając się. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na nie. Wszystkie patrzyły ze zrozumieniem, nawet Kate. Może jednak źle ją oceniałam?
-Wiesz, że zawsze jesteśmy, gdybyś nas potrzebowała. - powiedziała cicho Indiana. -Także, jak już hajtniesz się z Biebsem, mamy wiedzieć to pierwsze! -przez pokój przeszedł ich głośny śmiech. Ja uśmiechnęłam się tylko. Dziewczyny spojrzały po sobie i Jennifer podniosła brwi.
-Co to za uśmiech? - zapytała Nina. -Ty i Bieber?!
-Zrobiliście coś? - teraz Indie.
-Spotkaliście się?! - Jennifer.
-Nie, to znaczy... Tak. -spojrzałam na nie. -Zaprosił mnie jutro, do kina. Tyle.
-Co powiedział?
-Och nieważne! Muszę przygotować się do imprezy! - uśmiechnęłam się i zdjęłam moją czapkę.
-Racja! -krzyknęła Kate. -Szczególnie, że on tam będzie!
-Trzeba z niej zrobić bóstwo! - Indiana posadziła mnie na krześle i przyniosła lokówkę. Siedziałam tam i wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Właściwie, to podobało mi się jak wyglądam z tym uśmiechem. Był ładny, prawdziwy. Dziewczyny zaczęły się krzątać po pokoju znajdując swoje "najlepsze" pudry, błyszczyki i tak dalej, twierdząc ,że będę wyglądać pięknie. Zaczęłam ruszać się na krześle przypominając sobie, co zaproponował mi Luke.
-Och, Hope! Mogłabyś się tak nie wiercić? Mi naprawdę zależy, żebyś wyglądała dobrze!
Krótka chwila zanim odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wiem,że ci zależy albo chociaż mam nadzieję ,że ci zależy ,bo mi zależy...
{*Ogłoszenia parafialne*}
Próbuję znaleźć jakiś sposób, żeby mój blog był bardziej popularny, więc błagam, proszę, cokolwiek abyście przekazywali tego bloga innym, rodzinie, przyjaciołom i w ogóle! Proszę, pięknie was proszę!!! Dziękuję za pozytywne komentarze i obiecuję, że dziesiąteczka już niedługo!!!
Kocham!
-Mara
Cudowny rozdział .
OdpowiedzUsuńMega to jest *_* a udostępniasz go na tt i tak dalej? :)) Spamuj ludziom xx \Lollyfllops
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY CZEKAM NN!!!!!
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie https://miloscjestjaktatuaz.blogspot.com/
Zajebisty! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://loveisbeautifulbutyouhavetoapplyforit.blogspot.com/ /Nikola♥
to jest piękne i czekam co dalej
OdpowiedzUsuńdziś trafiłam na Twoje opowiadanie i od razu je przeczytałam. Jest... cóż tu dużo mówić, zajebiste! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, nie mogę doczekać się tego, co wydarzy się na imprezie :>
OdpowiedzUsuńw międzyczasie zapraszam do siebie na restless-life.blogspot.com
pozdrawiam i życzę weny :*
Kocham to ♥ Ten blog jest zajebisty !!
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny i nie mogę się doczekać imprezy...
Czekam na następny i życzę dużo weny.
- co powiedziałaś? -*coś odpowiada* - zamknij się Haha! Tak, ideał faceta. On jest niezdecydowany jak kobieta! A Hope czeka na jego przeprosiny, pomimo, że to ona nazwała go dupkiem. On zaciągnął się po raz 15. Pewnie palił robione, bo zwyczajne fajki to średnio 10 buchów maksymalnie.
OdpowiedzUsuńPlus wymienili 5 zdań, a on już 15 razy się zaciągnął. Wow, musiał machać ręką jak szalony! Albo jej nawet nie wyciągnął z ust i wypuszczał dym przez nos. Udaje, że jest cicha i niepozorna, bo go wyzwała od dupków. YEAH JUSTIN. Ja cię nie oceniam - powiedziała po kilku minutach wyzywania go od dupków. Super. Nie mogę czytać dalej.
Nie za bardzo rozumiem, ale generalnie wezmę sobie uwagi do serca hahaha. Rozumiem, że opowiadanie jest trochę "sugar coated" ,postaram się to zminimalizować ,dziękuję i przepraszam, że opowiadanie nie trafia w twoje gusta :) Może coś innego? :)
UsuńA gdzie kolejny rozdział? :(
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauważyłam że jest rozdział...
OdpowiedzUsuńI omg jak zawsze genialny! <3
Zostałaś nominowana do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńhttp://change-them.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html
Przecuwodne!
OdpowiedzUsuń