sobota, 20 września 2014

Chapter 11: "You're not a little girl anymore"

Justin

Zaraz po naszym pocałunku zaprowadziłem Hope do Chris'a. Miał kwaśną minę, ale był zadowolony, że "oddałem" mu Hope. Co prawda wydaje mi się, że była bardziej trzeźwa, ale nigdy nie wiadomo. Postawiłem przed nią butelkę z wodą.
-Gdy tu wrócę, butelka ma być pusta, OK?
-Jasne, kapitanie! - odpowiedziała szczerząc się głupio. Pokręciłem głową i zaśmiałem się cicho. Nie odszedłem nawet trzech kroków, gdy zobaczyłem zakapturzoną postać przechodzącą przez drzwi wejściowe. Nie mogłem zobaczyć twarzy, ale mogłem się domyślić, że to pewnie ten typ, którego spotkała Hope. Podszedłem do niego próbując być miły i zaprosiłem go. 
-Lubisz takie imprezy? - powiedziałem podając mu piwo. 
-Wiesz, widziałem lepsze, ale ta nie jest zła. - uśmiechnął się. -Szukam takiej dziewczyny z-
-Niebieskimi włosami? - zapytałem. Skinął głową. Pokazałem mu palcem barek i Hope siedzącą przy barku, śmiejąc się głośno razem z Chris'em. Właściwie to bardziej do Chris'a albo z Chris'a ale mniejsza. 
-Hope jest już po paru szklankach alkoholu, więc nie zdziw się gdy powie ci, że cię kocha. - chłopak zaśmiał się. -Tak w ogóle to jestem Justin. - podałem mu rękę.
-Luke, miło mi. - ścisnął moją dłoń i gdy tylko chciał kierować się w stronę Hope, złapałem go za ramię.
-Stary, uważaj, okej? Jeżeli coś jej się stanie, nie będzie miło z mojej strony. - powiedziałem. Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, ale skinął głową i odszedł. 

Hope

Definitywnie czułam się lepiej i widziałam już bardziej wyraźnie, ale czasami miałam ochotę się śmiać i kiwałam się na boki. Chris stał przy mnie i rozmawialiśmy o czymś nieważnym i niegodnym uwagi. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
-Luke! - krzyknęłam. -Co ty tu robisz?
-Czytałaś moje sms'y? -spojrzał na mnie,a ja kompletnie zapomniałam, że miałam mu odpowiedzieć w związku z Jason'em i tą całą "misją". 
-Umm, kompletnie zapomniałam. Chris ,dasz nam chwilę? - spojrzałam na niego. Skinął i odszedł bez słowa. -Hej! Może najpierw się czegoś napijesz? 
-Nie, dzięki. 
-A ja tak. 
-Ty już wypiłaś wystarczająco dużo, z tego co słyszałem. Hope, obudź się. Nie jesteś już małą dziewczynką. Rozumiem, że jest ci ciężko. W dodatku jest ta sprawa z Jason'em, szkoła i tak dalej, ale musisz się na coś zdecydować, zanim zapijesz swoją złość. - wstałam z krzesła i spojrzałam na niego. Lekko się potknęłam, ale złapał mnie.
-Nie chcę Jason'a w moim życiu. - odpowiedziałam z zaciśniętymi zębami.
-Chcesz. Gdybyś zobaczyła go po tylu latach zapewne poleciałabyś do niego jak najszybciej, wpadłabyś mu w ramiona i powiedziałabyś mu jak bardzo go kochasz. Hope, przejrzyj na oczy.
-Nie jestem aż taka głupia, jak myślisz.
-Tu nie chodzi o głupotę. Ty po prostu go kochasz. Przyznaj to wreszcie. - patrzyłam na niego w ciszy, mimo to, że w tle dudniła głośna muzyka. Spojrzał na mnie z troską. Nagle poczułam jakby cały alkohol, który miałam we krwi zniknął i nie ma po nim śladu. Zobaczyłam Justin'a, który śmiał się ze swoimi przyjaciółmi. Luke śledził mój wzrok.
-To twój nowy chłopak? - zaśmiałam się.
-To nowy chłopak, z którym siedzę na chemii i nie. Nie mój. - nic więcej nie powiedziałam.
-Coś taki za opiekuńczy. - podniósł brew ,a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. -Zdecyduj się, czy chcesz być w naszej grupie.
-Jak się nazywa?
-Lowraiders.
-Kto jest liderem? Może po prostu powiesz mu, że jestem za świetna na ten gang i niech się odpieprzy.
-W takim razie musisz to powiedzieć samej sobie.
-Co proszę?! - krzyknęłam zbyt głośno. Spojrzał na mnie i położył palec na ustach. -Musisz dać mi czas, Luke. Nie mogę tak po prostu ci odpowiedzieć, z dnia na dzień.
-Miałaś mi odpowiedzieć dzisiaj, przed imprezą.
-Posłuchaj Luke, on do kurwy nędzy nie żyje, nie rozumiesz?! Nie mam zamiaru znów pakować się w to gówno, przez które i tak straciłam wszystko co miałam. Skończyłam z tym.- krzyknęłam. Mogłam poczuć jak parę łez spływa mi z policzków. Luke złapał moje dłonie, którymi gestykulowałam energicznie. -On nie żyje. - szepnęłam. -Odejdź od naszego gangu i będzie w porządku.
-Mieliśmy układ, Hope. Nie mogę opuścić gangu dopóki nie zniszczymy Viewers. Ty zawarłaś tą samą umowę pamiętasz?
-Pieprzyć tą umowę. Pieprzyć wszystko. - wyrwałam się z jego rąk. Przeszłam przez tłum ludzi ocierając łzy, które spływały po moich policzkach. Nie chciałam znów wracać do tego gangu. I tak najbardziej szczerze byłam przerażona. Bo wiem jakie są konsekwencje, jak wygląda życie w strachu, jak jest być obserwowanym. Jak całe twoje dotychczasowe życie zamienia się w koszmar. I jak bardzo próbowałam o tym nie myśleć, tak bardziej chciało mi się płakać.
Przeszłam przez drzwi wyjściowe, ocierając ostatnie łzy. Usiadłam na schodach, a chwilę potem usłyszałam Chris'a zamykającego drzwi i siadającego koło mnie.
-Wszystko w porządku? - zapytał. Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową. -Płakałaś.
-Serio? - zapytałam ironicznie.
-Co się dzieje?
-Nic. Po prostu przydarzyło mi się coś strasznego i jakkolwiek próbuję to wymazać z mojej głowy, tak nie mogę.
-W takim razie, nie wymazuj tego. - wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego. Mówił poważnie.
-Że co?
-Słuchaj, wszystkie wspomnienia tworzą twoje doświadczenie. Twoje złe wspomnienia sprawiają, że czujesz się źle i chcesz je zapomnieć, a dobre, że chcesz je zapamiętać. Jednak oba rodzaje wspomnień są potrzebne, bo gdybyś nie znała tych złych nie doceniłabyś tych dobrych. Wszystkie rzeczy, które ci się przydarzyły, stały się tobą, a ty - jesteś tylko jedna, i jak bardzo chcesz to zmienić nie możesz. Bo gdybyś wymazała to wspomnienie, byłabyś inną osobą ,niż jesteś teraz. - skończył triumfalnie i spojrzał na mnie. Powoli przetwarzałam to co powiedział.
-Skąd stałeś się taki mądry? - powiedziałam. Zaśmiał się.
-Wiem z własnego doświadczenia.
-Czyli nie żałujesz tego, co cię spotkało?
-Dlaczego miałbym? - uśmiechnęłam się.
-Dzięki. - przybliżyłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek. Właściwie to nie wiem czemu to zrobiłam. To takie nie w moim stylu. Przeszłam do holu, zostawiając Chris'a samego na zewnątrz. Zaczęłam tańczyć,a po paru minutach wróciłam do barku. Wzięłam wódkę i dwie małe szklanki. Jeden z kolegów Justin'a podszedł do mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
-Czyżbyś próbowała kogoś upić? - zapytał.
-Właściwie to obie szklanki są dla mnie. Ale proszę. - podałam mu, a on spojrzał na mnie przenikliwie.
-Szot czy normalny?
-Szot. - uśmiechnęłam się łobuzersko. Odliczyliśmy do trzech i równocześnie opróżniliśmy swoje szklanki. -Więcej? - kiwnął głową. W pewnym momencie kolega Justin'a - nawet nie znałam jego imienia - wpadł na pomysł ,aby zrobić zawody, kto wypije więcej szotów. Zaczęliśmy robić wyścigi i ani się obróciłam byliśmy pijani. Chwilę potem zobaczyłam tłum ludzi, którzy nam kibicowali i tego koleżkę ze skrętem w buzi szukającego zapalniczki. Odpaliliśmy go, jednocześnie upijając się kolejnymi szotami. Śmialiśmy się bez przerwy, a ja sama nie mogłam utrzymać równowagi. Wzięłam ostatniego bucha, zanim przed moimi oczami było szaro, a w otchłani słyszałam nasz głośny śmiech i ludzi, którzy wykrzykiwali moje imię.

Justin

*muzyka* (klik)

Stałem z butelką piwa gadając z dziewczynami z naszej klasy razem z Philip'em i resztą chłopaków, który zaczął podrywać koleżankę Hope. Rozejrzałem się dookoła. Właściwie to gdzie ona jest? Spojrzałem w stronę barku i zobaczyłem tłum ludzi. Krzyczeli głośno i wywijali rękami. Potem zobaczyłem kłęby dymu. Usłyszałem głośny śmiech Daniel'a.
-Daniel się chyba upija. - zaśmiałem się mówiąc do Philip'a. Philip uśmiechnął się w stronę Nina'y i spojrzał na mnie.
-To u niego normalne. - odpowiedział. Wróciliśmy do naszych rozmów nie przeszkadzając sobie, gdy nagle moją uwagę przykuły głośne śmiechy i krzyki, które się nasilały. Oprócz śmiechu Daniel'a usłyszałem też drugi, który należał do dziewczyny.
-Zaraz wracam. - powiedziałem wymijając laski tańczące na parkiecie i poszedłem w stronę barku z piwem w ręku. Próbowałem wepchnąć się na sam przód kręgu. Muzyka grała bardzo głośno więc nie słyszałem co mówią inni, ale przepychałem się w końcu lądując na samym przodzie. Zobaczyłem Daniel'a palącego trawkę i przekazującego skręta komuś innemu. Potem mignęły mi niebieskie włosy.
-Kurwa. - szepnąłem. Odstawiłem butelkę piwa na blacie barku i zobaczyłem Hope tańczącą z Daniel'em. Ocierała się o jego krocze śmiejąc się i odchylając głowę. Wydawało by się nawet, że się całowali, bo szminka Hope była widoczna na jego ustach, co wyglądało śmiesznie. Jej makijaż był rozmazany, a koszulka Daniel'a była w śladach jej ust. Na szyi Hope było chyba z pięć malinek. Tańczyli jakby nikogo nie widzieli. Potem Hope podała mu butelką z wódką i sama też wzięła jedną. Daniel złapał ją za tyłek i razem się zaśmiali zanim zaczęli pić z butelek.
Robiło się gorąco...Za gorąco...
Podszedłem do nich szybkim krokiem wyrywając im skręta. Oboje odwrócili się do mnie i uśmiechnęli się swoimi maślanymi oczami.
-Justin! - krzyknęła Hope i podała mi butelkę z wódką. -Napij się!
Bez słowa wziąłem od niej butelkę i wrzuciłem do kosza robiąc to samo z butelką Daniel'a.
-Jesteś debilem, stary. - krzyknąłem w jego stronę. Zaśmiał się. Zawołałem Philip'a, który był bardzo zdegustowany, że mu przerwałem i poprosiłem go, żeby zawiózł Philip'a do domu. Hope pomachała mu śmiejąc się i potykając o własne nogi, wołając do niego ,że będzie za nim tęsknić. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia.
-Justin, czekaj! Nie tak szybko! - powiedziała ,a ja odwróciłem się by zobaczyć ją stojącą w jednym miejscu trzymającą się za głowę. Śmiała się. Podłożyłem ręce pod jej kolana i wziąłem ją na ręce. Jej głowa była oparta o moją klatkę piersiową i mogłem poczuć jej szybki, nierówny, gorący oddech. Spojrzała na mnie i przygryzła wargę uśmiechając się. Jej oczy były takie nieobecne i smutne zarazem.
-Lubię twoje oczy. - wydukała nie przestając się uśmiechać. Kierowaliśmy się do mojego auta i próbowałem się jakoś skupić, ale Hope zaczęła jeździć palcem po mojej twarzy, aż dotarła do moich ust. -I twoje usta.
-Nie teraz, Hope. Błagam. - powiedziałem stanowczo, ale ona nie słuchała. Położyła mi swoją dłoń na policzku, a drugą zarzuciła na moją szyję. Spojrzałem na nią. -Hope. - zanim skończyłem coś powiedzieć, ona musnęła swoimi ustami moje i zbliżyła się do mnie na niemożliwie bliską odległość.
-Pocałuj mnie. - uśmiechnęła się i przygryzła wargę. Postawiłem ją na ziemię i wziąłem za rękę ciągnąc do samochodu. Dlaczego ona musiała mi utrudniać? -Justin, pocałuj mnie! - wykrzyknęła ściskając moją dłoń. Nie. Nie pocałuję jej. To nie jest dobre. Ona jest pijana, w dodatku na haju i to nie byłoby fair. Zresztą dlaczego ja w ogóle o tym myślę. Powinienem zabronić jej tu przychodzić. Okej, i tak by się mnie nie posłuchała...
-Justin, proszę. - stanęła w miejscu. Odwróciłem się do niej puszczając jej rękę.
-Musimy iść. - powiedziałem.
-Pocałuj mnie. - zaśmiała się.
-Nie. Chodź. Zawiozę cię do domu.
-Nigdzie nie pójdę. - łobuzerski uśmiech wkradł się na jej twarz. Oboje staliśmy oddaleni od siebie przez parę chwil, aż w końcu to ona przybliżyła się do mnie i zarzuciła mi swoje dłonie na szyję. Położyłem swoje usta na jej i pocałowałem ją. Zaczęła mnie całować i gdy tylko chciałem skończyć, ona go pogłębiała. W końcu zabrakło nam powietrza, więc odsunęliśmy się od siebie. Triumfalnie się do mnie uśmiechnęła, a chwilę potem szła razem ze mną trzymając mnie za rękę i śmiejąc się. Wsadziłem ją do samochodu i zacząłem jechać myśląc o tym co stało się przed chwilą.
To nie było fair i dobrze o tym wiedziałem...
Ale podobało ci się, Bieber.


8 komentarzy:

  1. Świetne! < 3
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. boooski rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co zaczęłam czytać i już chcę następny rozdział :D Opowiadanie jest naprawdę ciekawe, swoją fabułą przyciąga, przynajmniej mnie i to strasznie, wkręciłam się na maksa więc teraz nie możesz mnie zawieść :p Pisz dalej bo dobrze Ci idzie ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie, jeżeli chciałabyś mieć do niego niesamowity zwiastun zapraszam na strone http://zwiastuny-dla-blogow.blogspot.com/ ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. "Podobało ci się Bieber", cudowne! Dziś zaczęłam czytać i na pewno zostanę. Czekam na twój następny rozdział. Bardzo dobrze piszesz.

    Pozdrawiam.
    http://milosc-nas-rozdzieli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem przekonana do tego rozdziału... Szczerze, zawiodłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń