Hope
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. W moje oczy wpadały promienie słońca i próbowałam mrugać, ale wczorajsza maskara skleiła mi rzęsy.
-Och, zasłońcie to gówno. - jęknęłam i popatrzyłam na firany. To nie były moje firany,ani moje łóżko. Usiadłam szybko, czego od razu pożałowałam, ponieważ ból rozsadzał mi głowę, i rozejrzałam się po pokoju. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka zasłaniając firany.
-Od razu lepiej. - szepnęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam półkę z książkami, wielkie łóżko i wiele nagród i odznak. Podeszłam do książek i dotknęłam każdą z nich. Były zakurzone. Wzięłam pierwszą lepszą i otworzyłam. W środku była krótka dedykacja:
"Dla mojego kochanego braciszka. Xx Luce"
Czekaj, to gdzie ja jestem? U Chris'a? Podeszłam do nagród. Wszystkie były za osiągnięcia w koszykówce. Medale, puchary, dyplomy, odznaki. Wzięłam jedną do ręki i oniemiałam. To wcale nie był pokój Chris'a. To był pokój Justin'a.
Co? Jak to? Co się stało?
Och, głupia. Coś ty zrobiła? Przypomnij sobie, co się wczoraj stało.
Pomasowałam moje skronie, ale nie pamiętałam nic. Przed moimi oczami były skrawki: Luke, szklanka, alkohol, Justin, samochód, Chris, Indie i dziewczyny i to chyba tyle. Przypomniałam też sobie, że byłam w mojej czarnej sukience, a teraz nie było po niej śladu. Na sobie miałam majtki i koszulkę z krótkim rękawkiem. Co ja kurwa robiłam wczorajszej nocy?
Co jeżeli ja...? Co jeżeli ja z nim...?
Tysiące myśli przeszło mi przez głowę.
-Kurwa.- szepnęłam i rzuciłam się na łóżko. Co ja teraz mam zrobić? Uciekać czy udawać, że śpię? Co jeżeli Justin jest niebezpieczny? Co się wczoraj stało? Co jeżeli uprawialiśmy seks? Co jeżeli zrobiłam to dobrowolnie? Odtworzyłam prawdopodobnie wszystkie możliwie dramatyczne momenty mojego przyszłego życia i rzuciłam się na łóżko z powodu bólu, który nie ustępował.
-Nie, błagam... - szepnęłam.
-Coś się stało? - odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Justin'a w dżinsach. Jego klatka piersiowa była goła i miałam dokładny widok na jego mięśnie brzucha. Próbowałam powstrzymać się od patrzenia na niego, ale wyszło to na marne, bo w końcu obczaiłam go od góry do dołu. Z jego włosów nadal kapała woda i były potargane. Och, kurwa. Wyglądał seksownie.
-N-nie. Nic. - zająkując się spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się. Och czyli zauważył. Brawo dla mnie!
-Potrzebujesz czegoś? Przepraszam. Nie słyszałem jak się obudziłaś. Brałem prysznic.
-Tak, zauważyłam. - mruknęłam. -Możesz mi powiedzieć gdzie ja jestem?
-Och zapomniałem cię oprowadzić po moich skromnych progach. Byłaś za bardzo wstawiona. - spojrzał na mnie przenikliwie.
-Czyli jestem w twoim domu? - gestykulowałam rękami. Zaśmiał się i pokiwał głową. -Jak się tu znalazłam?
-Po wczorajszej nocy nie byłaś w stanie nawet zejść ze schodów, a ponieważ pomyślałem, że twoi rodzice nie byliby z tego zadowoleni zabrałem cię do siebie. - och moja mama. Co jeżeli się martwi? Przecież ja nawet nie powiedziałam jej ,że to wielka impreza. Wspomniałam jej o tym, że razem z Indie wybieramy się na domówkę, ale dla niej domówka, to trzy osoby na krzyż, które grają w butelkę, poznają się nawzajem i rozmawiają o polityce. -Chcesz coś zjeść? Prawdopodobnie jesteś głodna.
-Nie, dzięki. Moja mama pewnie się martwi.
-Wysłałem jej SMS'a więc spokojnie, możesz się odprężyć.
-Czekaj, co?
-Wziąłem jej numer z twojego telefonu i napisałem do niej.
-Czyli ona wie, że ja jestem u ciebie? - spojrzałam na niego. Skinął głową. Och, no to będziemy miały "o czym rozmawiać". -Okej, w takim razie zjadłabym coś pysznego.- udałam, że się rozmyślam.
-Niestety moje śniadania nie są aż tak luksusowe. Nie jestem Master Chef'em
-Zawszę leciałam na tych wszystkich Master Chef'ów, ale okej. - spojrzałam na niego i oboje się zaśmialiśmy. Zeszliśmy z drewnianych schodów na dół. Dopiero teraz zobaczyłam, że wszystkie ściany były białe i puste. Żadnych obrazów, żadnych pamiątek rodzinnych, żadnych zdjęć.
-To twoje nowe mieszkanie?
-Nie, czemu?
-Tak pusto.
-Mieszkam tu od dawna, tyle, że wynajmuję ten dom. Właściciel nie za bardzo lubi dziury w ścianach.
-Ach. Wynajmujesz je sam?
-Tak. - spojrzałam na niego nie dowierzając. Albo ten dzieciak był bogaty, albo jego rodzice wyrzucili go z domu z torbą pieniędzy, albo pracuje poza szkołą. Właściwie te trzy możliwości mogły być prawdziwe, ale nie chciałam o tym myśleć. To nie moja sprawa. Poza tym gościł mnie w swoim mieszkaniu i mimo, że go nie lubię (aż tak bardzo) to powinnam być wdzięczna. Uratował mnie przed kompromitacją w moim domu.
Zeszliśmy na dół i tam ściany również były puste. Na środku były dwie długie kanapy, duży telewizor i stolik do kawy ,a obok była kuchnia z małym stolikiem i krzesłami. Wszystkie pomieszczenia były połączone co właściwie mi się podobało. No i było w miarę czysto, jak na chłopaka.
-Podoba mi się tu. - powiedziałam.
-Cieszę się. - uśmiechnął się i podszedł do lodówki. Otworzył ją i zamyślił się. -Więc mam pięć jajek, sok pomarańczowy, pomidory, mleko i trochę chleba tostowego.
-Pokaż. - podeszłam do niego i uniosłam brew. -Myślę, że da się coś z tego zrobić.
Justin
Hope krzątała się po kuchni robiąc jajecznicę, a ja wstawiłem tosty. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy za każdym razem patrzyła na mnie tym swoim podejrzliwym wzrokiem, a potem spuszczała oczy na mój brzuch. Włączyłem telewizor naciskając czerwony przycisk i odwróciłem się do Hope. Wyglądała tak słodko, a zarazem dobrze i seksownie i gdy tak ją oglądałem pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć ją tylko dla siebie.
Opanuj się, Justin...
W tle leciały wiadomości, więc zacząłem oglądać telewizję, ale zaraz potem usłyszałem dźwięk wyskakujących tostów. Położyłem je na talerz i biorąc jednego ugryzłem go. Hope próbując przejść do kosza potknęła się o moją nogę i upadła na mnie patrząc skrępowana.
-Przepraszam. - powiedziała. Uśmiechnąłem się na to jak blisko byliśmy koło siebie.
-W porządku. - złapałem ją za ramiona i pomasowałem je, żeby się rozluźniła. Staliśmy tak przez dłuższy czas i wpatrywaliśmy się w siebie. Hope położyła rękę na moim policzku i zdziwiłem się na jej reakcję, ale zaraz po tym strzepnęła parę okruszków chleba na moich ustach. Przypomniało mi się to co się wczoraj stało i bardzo powstrzymywałem się od nie pocałowania jej. Poprawiłem jeden z jej kosmyków i włożyłem za ucho. Podniosła wzrok.
-Zaraz przypalę nasze jedyne jedzenie. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Odeszła ode mnie kierując się w stronę patelni.
-Myślałem, że to może poczekać. - szepnąłem prawie niesłyszalnie, ale chyba usłyszała, bo zarumieniła się. Świetnie. Chwilę potem, patelnia już stała na stole razem z tostami, a Hope chodząc po kuchni próbowała zrobić herbatę. Chciałem jej pomóc, ale odmówiła mówiąc, że i tak ją wczoraj uratowałem, więc teraz to ja powinienem dostać coś w zamian.
Usiadłem przy stole sprawdzając telefon. Och, jutro zapowiadało się bardzo pracowite.
-Moja mama się wścieknie. - szepnęła i szurnęła krzesłem odsuwając je, a chwilę potem siadając. Podała mi widelec i nałożyła mi trochę jajecznicy.
-Dlaczego? - zacząłem jeść i mruknąłem z zadowolenia. -Pyszne. -spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Bo spędziłam noc u chłopaka. Dla niej to nie jest normalne. W dodatku nie wie co robiliśmy.
-A co robiliśmy? - spytałem. Kurwa. Co jeżeli ona to wszystko pamięta?
-Nie wiem, Justin. Właśnie w tym problem. - westchnąłem i powiedziałem "aha". Ona zaś nic nie powiedziała. Oboje jedliśmy w ciszy, popijając herbatę. Po tym jak posprzątałem nasze naczynia i włożyłem do zlewu, Hope przystanęła i spojrzała na mnie.
-Justin...? Czy ja...? -spytała skrępowana. -Czy ja zrobiłam coś głupiego wczorajszej nocy?
-Zależy co masz na myśli.
-Czy poza upiciem się zrobiłam coś innego? Gorszego?
-Jeżeli pod "gorsze" stawiasz palenie marihuany, to tak. - zacząłem myć naczynia, a ona nadal tam stała. Wytrzeszczyła oczy i przeklęła pod nosem. Potem nastała krótka cisza.
-Czy zrobiłam to z kimś?
-Co?
-No to..."to"...
-Możesz po prostu zapytać, czy uprawiałaś seks. To nie jest jakieś słowo, za które pójdziesz do więzienia. - wyglądała na skrępowaną i przystępowała z nogi na nogę próbując uniknąć tego pytania.
-Czy uprawiałam z kimś seks?
-Byłaś bliska. - wytrzeszczyła oczy. -Ale powstrzymałem cię.
-Co masz na myśli?
-Obściskiwałaś się z Daniel'em, ale wkroczyłem do akcji.
-Czyli ty i ja...? Nic między nami nie było, tak? - zapytała. Pokręciłem głową.
Och, gdybyś tylko wiedziała, Hope.
-Przebrałeś mnie? - wskazała na koszulkę.
-Tak. Nie chciałem, żebyś pogniotła sobie sukienkę. Poza tym nie wydawało mi się to wygodne. Przepraszam, jeżeli naruszyłem twoją strefę prywatności.
-Co ty sobie kurwa wyobrażałeś? - wściekła się o to, że zdjąłem z niej sukienkę? Serio?
-Nie przeszkadzało ci gdy byłaś pijana.
-To jest po prostu chore, Justin.
-A to co robiłaś wczoraj z Daniel'em ,nie? - warknąłem. Spojrzała na mnie.
-Skąd mogłeś wiedzieć co tam się działo?
-Nie wierzysz mi? Spytaj się ludzi, którzy kibicowali wam w półkolu. Pewnie cała szkoła już o tym wie. - spuściła głowę i mogłem zobaczyć jak jej oczy się świecą. Płakała?
-Świetnie. - szepnęła i pobiegła na górę. Westchnąłem i poszedłem za nią. Siedziała na moim łóżku i grzebała w moich szafach na ubrania.
-Szukasz czegoś? - zapytałem wychylając głowę przez drzwi.
-Gdzie są moje ubrania i szpilki? - warknęła. -I mój telefon?
-Wybierasz się gdzieś? - spojrzałem na nią. Jej dotychczas brązowe oczy, były czarne jak węgiel i czułem się źle, że nic nie mogłem na to poradzić. Byłem bardziej niż zagubiony w tym, co się teraz działo. Była na mnie zła, tylko ciekawe o co, skoro wszystko co powiedziałem było prawdą.
-Jak najdalej stąd.
-Nie rób scen, Hope. - westchnąłem. Podszedłem do niej i spojrzałem na nią. Płakała. Próbowałem otrzeć jej łzy, ale odepchnęła mnie od siebie i sama je wytarła. -Przepraszam.
-Po prostu nie rób tego więcej. - powiedziała.
-Przepraszam. Proszę, nie płacz. Nie wiedziałem, że to dla ciebie takie ważne. - otarła łzy, więc nie było po nich już śladu. -Ej, co jest?
-Nie chcę o tym rozmawiać. - znalazła swoją sukienkę i szpilki i skierowała się do wyjścia.
-Masz zamiar to założyć? - popatrzyłem na nią i podniosłem brew.
-Nie. Pójdę na golasa. - uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła się do drzwi.
-Podwiozę cię. - powiedziałem i podszedłem do niej. Trzymała sukienkę bardzo blisko swoich nóg i próbowała je zasłonić. Spojrzała na mnie. -Do domu. -wyjaśniłem.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.
-Masz zamiar tak iść? - wskazałem na mój t-shirt, który miała na sobie. -Będziesz wyglądać radykalnie bez względu na to, czy założysz to ,czy swoją sukienkę. Po prostu daj mi siebie podwieźć. - odwróciła się do mnie i stanęła w miejscu. Obserwowała mnie, a ja ją i nie wiem co było gorsze - ona będąc upartą, czy ta przeklęta cisza. - Przecież cię nie zgwałcę, do cholery.
Popatrzyła na mnie przenikliwie i kiwnęła głową. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało nawet nie uroniła głupiego uśmiechu i zacząłem się bać, że mogła pomyśleć o mnie jak o jakimś zboczeńcu. Poprowadziłem ją do wyjścia, założyłem jakiś t-shirt i bluzę, dałem Hope moje szorty, wziąłem klucze i zamknąłem drzwi od domu, podczas gdy ona wybiegła bosymi stopami do mojego samochodu. Otworzyłem jej drzwi, a ona przewróciła oczami. Potem podbiegłem do drugich drzwi mojego auta i wsiadłem odpalając silnik. Spojrzałem na Hope, ale ona miała spuszczoną głowę, a potem przekręciła głowę w stronę okna.
Świetnie.
Hope
Siedziałam na siedzeniu jego auta i czekałam aż dojedziemy. Panowała cisza, która bardzo mi przeszkadzała, ale co miałam powiedzieć? Z tą koszulką to już przegiął. Ja go nawet nie znam, a on mnie przebiera. To, że byłam pijana nic nie zmienia. Powinien wiedzieć, że to nie fair. Już nie mogłam się powstrzymać. Ugh. Wiem, że nie powinnam się przed nim mazać ,ale nie mogłam znieść wyobrażenia ,że mnie dotykał. W sensie Justin był w porządku... Właściwie to ja już sama nie wiem. Po prostu nie chcę wracać do tego, co już kiedyś mi się zdarzyło.
-Przepraszam. - powiedział wreszcie. Spojrzałam na niego. Patrzył na drogę i zacisnął szczękę. Widzę, że bardzo dużo go to kosztowało.
-Jasne.
-Mówię serio. - odwrócił się w końcu w moją stronę i patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Przez chwilę nie mogłam od nich oderwać oczu, więc on to zrobił przypominając sobie, że przecież prowadzi. Potem zaczął padać deszcz i obserwowałam jak krople deszczu tańczą na szybie, a on nic więcej nie powiedział.
_______________________________
OKEJJJJJJ ten rozdział był takim trochę fillerem ale obiecuję, że coś się wydarzy pomiędzy tą dwójką już w trzynastce (w końcu szczęśliwy numer)!!!
A więc pięknie dziękuję za wszystkie komentarze, które ostatnio dostałam. It keeps me going, więc jeszcze raz dziękuję! Poza tym serdecznie proszę, abyście pisali wszędzie o moim blogu (jeżeli oczywiście macie czas), bo to znaczy dla mnie najwięcej. Chciałabym, żeby mój blog był troszkę bardziej popularny. Poza tym pomyślałam, że zrobię NOWĄ listę informowanych, więc jeżeli chcesz być informowany:
Albo napisz do mnie na twitterze: @grandebenefit
Albo napisz w komentarzu (na pewno cię dodam, ponieważ każdy komentarz czytam :))
Mam też Hope na twitterze ,więc możecie follownąć, na pewno się nie obrazi ;)--> @HopeWildFF
(Miałam zrobić Liebster Award, ale dosłownie nie mam czasu, więc na razie skupiam się na rozdziałach)
Ostatnia informacja: ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W PIĄTKI, SOBOTY LUB NIEDZIELE, ponieważ w tygodniu szkolnym nie mam czasu,
Kocham ,dziękuję za wszystko!
Do weekendu :)
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. W moje oczy wpadały promienie słońca i próbowałam mrugać, ale wczorajsza maskara skleiła mi rzęsy.
-Och, zasłońcie to gówno. - jęknęłam i popatrzyłam na firany. To nie były moje firany,ani moje łóżko. Usiadłam szybko, czego od razu pożałowałam, ponieważ ból rozsadzał mi głowę, i rozejrzałam się po pokoju. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka zasłaniając firany.
-Od razu lepiej. - szepnęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam półkę z książkami, wielkie łóżko i wiele nagród i odznak. Podeszłam do książek i dotknęłam każdą z nich. Były zakurzone. Wzięłam pierwszą lepszą i otworzyłam. W środku była krótka dedykacja:
"Dla mojego kochanego braciszka. Xx Luce"
Czekaj, to gdzie ja jestem? U Chris'a? Podeszłam do nagród. Wszystkie były za osiągnięcia w koszykówce. Medale, puchary, dyplomy, odznaki. Wzięłam jedną do ręki i oniemiałam. To wcale nie był pokój Chris'a. To był pokój Justin'a.
Co? Jak to? Co się stało?
Och, głupia. Coś ty zrobiła? Przypomnij sobie, co się wczoraj stało.
Pomasowałam moje skronie, ale nie pamiętałam nic. Przed moimi oczami były skrawki: Luke, szklanka, alkohol, Justin, samochód, Chris, Indie i dziewczyny i to chyba tyle. Przypomniałam też sobie, że byłam w mojej czarnej sukience, a teraz nie było po niej śladu. Na sobie miałam majtki i koszulkę z krótkim rękawkiem. Co ja kurwa robiłam wczorajszej nocy?
Co jeżeli ja...? Co jeżeli ja z nim...?
Tysiące myśli przeszło mi przez głowę.
-Kurwa.- szepnęłam i rzuciłam się na łóżko. Co ja teraz mam zrobić? Uciekać czy udawać, że śpię? Co jeżeli Justin jest niebezpieczny? Co się wczoraj stało? Co jeżeli uprawialiśmy seks? Co jeżeli zrobiłam to dobrowolnie? Odtworzyłam prawdopodobnie wszystkie możliwie dramatyczne momenty mojego przyszłego życia i rzuciłam się na łóżko z powodu bólu, który nie ustępował.
-Nie, błagam... - szepnęłam.
-Coś się stało? - odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Justin'a w dżinsach. Jego klatka piersiowa była goła i miałam dokładny widok na jego mięśnie brzucha. Próbowałam powstrzymać się od patrzenia na niego, ale wyszło to na marne, bo w końcu obczaiłam go od góry do dołu. Z jego włosów nadal kapała woda i były potargane. Och, kurwa. Wyglądał seksownie.
-N-nie. Nic. - zająkując się spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się. Och czyli zauważył. Brawo dla mnie!
-Potrzebujesz czegoś? Przepraszam. Nie słyszałem jak się obudziłaś. Brałem prysznic.
-Tak, zauważyłam. - mruknęłam. -Możesz mi powiedzieć gdzie ja jestem?
-Och zapomniałem cię oprowadzić po moich skromnych progach. Byłaś za bardzo wstawiona. - spojrzał na mnie przenikliwie.
-Czyli jestem w twoim domu? - gestykulowałam rękami. Zaśmiał się i pokiwał głową. -Jak się tu znalazłam?
-Po wczorajszej nocy nie byłaś w stanie nawet zejść ze schodów, a ponieważ pomyślałem, że twoi rodzice nie byliby z tego zadowoleni zabrałem cię do siebie. - och moja mama. Co jeżeli się martwi? Przecież ja nawet nie powiedziałam jej ,że to wielka impreza. Wspomniałam jej o tym, że razem z Indie wybieramy się na domówkę, ale dla niej domówka, to trzy osoby na krzyż, które grają w butelkę, poznają się nawzajem i rozmawiają o polityce. -Chcesz coś zjeść? Prawdopodobnie jesteś głodna.
-Nie, dzięki. Moja mama pewnie się martwi.
-Wysłałem jej SMS'a więc spokojnie, możesz się odprężyć.
-Czekaj, co?
-Wziąłem jej numer z twojego telefonu i napisałem do niej.
-Czyli ona wie, że ja jestem u ciebie? - spojrzałam na niego. Skinął głową. Och, no to będziemy miały "o czym rozmawiać". -Okej, w takim razie zjadłabym coś pysznego.- udałam, że się rozmyślam.
-Niestety moje śniadania nie są aż tak luksusowe. Nie jestem Master Chef'em
-Zawszę leciałam na tych wszystkich Master Chef'ów, ale okej. - spojrzałam na niego i oboje się zaśmialiśmy. Zeszliśmy z drewnianych schodów na dół. Dopiero teraz zobaczyłam, że wszystkie ściany były białe i puste. Żadnych obrazów, żadnych pamiątek rodzinnych, żadnych zdjęć.
-To twoje nowe mieszkanie?
-Nie, czemu?
-Tak pusto.
-Mieszkam tu od dawna, tyle, że wynajmuję ten dom. Właściciel nie za bardzo lubi dziury w ścianach.
-Ach. Wynajmujesz je sam?
-Tak. - spojrzałam na niego nie dowierzając. Albo ten dzieciak był bogaty, albo jego rodzice wyrzucili go z domu z torbą pieniędzy, albo pracuje poza szkołą. Właściwie te trzy możliwości mogły być prawdziwe, ale nie chciałam o tym myśleć. To nie moja sprawa. Poza tym gościł mnie w swoim mieszkaniu i mimo, że go nie lubię (aż tak bardzo) to powinnam być wdzięczna. Uratował mnie przed kompromitacją w moim domu.
Zeszliśmy na dół i tam ściany również były puste. Na środku były dwie długie kanapy, duży telewizor i stolik do kawy ,a obok była kuchnia z małym stolikiem i krzesłami. Wszystkie pomieszczenia były połączone co właściwie mi się podobało. No i było w miarę czysto, jak na chłopaka.
-Podoba mi się tu. - powiedziałam.
-Cieszę się. - uśmiechnął się i podszedł do lodówki. Otworzył ją i zamyślił się. -Więc mam pięć jajek, sok pomarańczowy, pomidory, mleko i trochę chleba tostowego.
-Pokaż. - podeszłam do niego i uniosłam brew. -Myślę, że da się coś z tego zrobić.
Justin
Hope krzątała się po kuchni robiąc jajecznicę, a ja wstawiłem tosty. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy za każdym razem patrzyła na mnie tym swoim podejrzliwym wzrokiem, a potem spuszczała oczy na mój brzuch. Włączyłem telewizor naciskając czerwony przycisk i odwróciłem się do Hope. Wyglądała tak słodko, a zarazem dobrze i seksownie i gdy tak ją oglądałem pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć ją tylko dla siebie.
Opanuj się, Justin...
W tle leciały wiadomości, więc zacząłem oglądać telewizję, ale zaraz potem usłyszałem dźwięk wyskakujących tostów. Położyłem je na talerz i biorąc jednego ugryzłem go. Hope próbując przejść do kosza potknęła się o moją nogę i upadła na mnie patrząc skrępowana.
-Przepraszam. - powiedziała. Uśmiechnąłem się na to jak blisko byliśmy koło siebie.
-W porządku. - złapałem ją za ramiona i pomasowałem je, żeby się rozluźniła. Staliśmy tak przez dłuższy czas i wpatrywaliśmy się w siebie. Hope położyła rękę na moim policzku i zdziwiłem się na jej reakcję, ale zaraz po tym strzepnęła parę okruszków chleba na moich ustach. Przypomniało mi się to co się wczoraj stało i bardzo powstrzymywałem się od nie pocałowania jej. Poprawiłem jeden z jej kosmyków i włożyłem za ucho. Podniosła wzrok.
-Zaraz przypalę nasze jedyne jedzenie. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Odeszła ode mnie kierując się w stronę patelni.
-Myślałem, że to może poczekać. - szepnąłem prawie niesłyszalnie, ale chyba usłyszała, bo zarumieniła się. Świetnie. Chwilę potem, patelnia już stała na stole razem z tostami, a Hope chodząc po kuchni próbowała zrobić herbatę. Chciałem jej pomóc, ale odmówiła mówiąc, że i tak ją wczoraj uratowałem, więc teraz to ja powinienem dostać coś w zamian.
Usiadłem przy stole sprawdzając telefon. Och, jutro zapowiadało się bardzo pracowite.
-Moja mama się wścieknie. - szepnęła i szurnęła krzesłem odsuwając je, a chwilę potem siadając. Podała mi widelec i nałożyła mi trochę jajecznicy.
-Dlaczego? - zacząłem jeść i mruknąłem z zadowolenia. -Pyszne. -spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Bo spędziłam noc u chłopaka. Dla niej to nie jest normalne. W dodatku nie wie co robiliśmy.
-A co robiliśmy? - spytałem. Kurwa. Co jeżeli ona to wszystko pamięta?
-Nie wiem, Justin. Właśnie w tym problem. - westchnąłem i powiedziałem "aha". Ona zaś nic nie powiedziała. Oboje jedliśmy w ciszy, popijając herbatę. Po tym jak posprzątałem nasze naczynia i włożyłem do zlewu, Hope przystanęła i spojrzała na mnie.
-Justin...? Czy ja...? -spytała skrępowana. -Czy ja zrobiłam coś głupiego wczorajszej nocy?
-Zależy co masz na myśli.
-Czy poza upiciem się zrobiłam coś innego? Gorszego?
-Jeżeli pod "gorsze" stawiasz palenie marihuany, to tak. - zacząłem myć naczynia, a ona nadal tam stała. Wytrzeszczyła oczy i przeklęła pod nosem. Potem nastała krótka cisza.
-Czy zrobiłam to z kimś?
-Co?
-No to..."to"...
-Możesz po prostu zapytać, czy uprawiałaś seks. To nie jest jakieś słowo, za które pójdziesz do więzienia. - wyglądała na skrępowaną i przystępowała z nogi na nogę próbując uniknąć tego pytania.
-Czy uprawiałam z kimś seks?
-Byłaś bliska. - wytrzeszczyła oczy. -Ale powstrzymałem cię.
-Co masz na myśli?
-Obściskiwałaś się z Daniel'em, ale wkroczyłem do akcji.
-Czyli ty i ja...? Nic między nami nie było, tak? - zapytała. Pokręciłem głową.
Och, gdybyś tylko wiedziała, Hope.
-Przebrałeś mnie? - wskazała na koszulkę.
-Tak. Nie chciałem, żebyś pogniotła sobie sukienkę. Poza tym nie wydawało mi się to wygodne. Przepraszam, jeżeli naruszyłem twoją strefę prywatności.
-Co ty sobie kurwa wyobrażałeś? - wściekła się o to, że zdjąłem z niej sukienkę? Serio?
-Nie przeszkadzało ci gdy byłaś pijana.
-To jest po prostu chore, Justin.
-A to co robiłaś wczoraj z Daniel'em ,nie? - warknąłem. Spojrzała na mnie.
-Skąd mogłeś wiedzieć co tam się działo?
-Nie wierzysz mi? Spytaj się ludzi, którzy kibicowali wam w półkolu. Pewnie cała szkoła już o tym wie. - spuściła głowę i mogłem zobaczyć jak jej oczy się świecą. Płakała?
-Świetnie. - szepnęła i pobiegła na górę. Westchnąłem i poszedłem za nią. Siedziała na moim łóżku i grzebała w moich szafach na ubrania.
-Szukasz czegoś? - zapytałem wychylając głowę przez drzwi.
-Gdzie są moje ubrania i szpilki? - warknęła. -I mój telefon?
-Wybierasz się gdzieś? - spojrzałem na nią. Jej dotychczas brązowe oczy, były czarne jak węgiel i czułem się źle, że nic nie mogłem na to poradzić. Byłem bardziej niż zagubiony w tym, co się teraz działo. Była na mnie zła, tylko ciekawe o co, skoro wszystko co powiedziałem było prawdą.
-Jak najdalej stąd.
-Nie rób scen, Hope. - westchnąłem. Podszedłem do niej i spojrzałem na nią. Płakała. Próbowałem otrzeć jej łzy, ale odepchnęła mnie od siebie i sama je wytarła. -Przepraszam.
-Po prostu nie rób tego więcej. - powiedziała.
-Przepraszam. Proszę, nie płacz. Nie wiedziałem, że to dla ciebie takie ważne. - otarła łzy, więc nie było po nich już śladu. -Ej, co jest?
-Nie chcę o tym rozmawiać. - znalazła swoją sukienkę i szpilki i skierowała się do wyjścia.
-Masz zamiar to założyć? - popatrzyłem na nią i podniosłem brew.
-Nie. Pójdę na golasa. - uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła się do drzwi.
-Podwiozę cię. - powiedziałem i podszedłem do niej. Trzymała sukienkę bardzo blisko swoich nóg i próbowała je zasłonić. Spojrzała na mnie. -Do domu. -wyjaśniłem.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.
-Masz zamiar tak iść? - wskazałem na mój t-shirt, który miała na sobie. -Będziesz wyglądać radykalnie bez względu na to, czy założysz to ,czy swoją sukienkę. Po prostu daj mi siebie podwieźć. - odwróciła się do mnie i stanęła w miejscu. Obserwowała mnie, a ja ją i nie wiem co było gorsze - ona będąc upartą, czy ta przeklęta cisza. - Przecież cię nie zgwałcę, do cholery.
Popatrzyła na mnie przenikliwie i kiwnęła głową. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało nawet nie uroniła głupiego uśmiechu i zacząłem się bać, że mogła pomyśleć o mnie jak o jakimś zboczeńcu. Poprowadziłem ją do wyjścia, założyłem jakiś t-shirt i bluzę, dałem Hope moje szorty, wziąłem klucze i zamknąłem drzwi od domu, podczas gdy ona wybiegła bosymi stopami do mojego samochodu. Otworzyłem jej drzwi, a ona przewróciła oczami. Potem podbiegłem do drugich drzwi mojego auta i wsiadłem odpalając silnik. Spojrzałem na Hope, ale ona miała spuszczoną głowę, a potem przekręciła głowę w stronę okna.
Świetnie.
Hope
Siedziałam na siedzeniu jego auta i czekałam aż dojedziemy. Panowała cisza, która bardzo mi przeszkadzała, ale co miałam powiedzieć? Z tą koszulką to już przegiął. Ja go nawet nie znam, a on mnie przebiera. To, że byłam pijana nic nie zmienia. Powinien wiedzieć, że to nie fair. Już nie mogłam się powstrzymać. Ugh. Wiem, że nie powinnam się przed nim mazać ,ale nie mogłam znieść wyobrażenia ,że mnie dotykał. W sensie Justin był w porządku... Właściwie to ja już sama nie wiem. Po prostu nie chcę wracać do tego, co już kiedyś mi się zdarzyło.
-Przepraszam. - powiedział wreszcie. Spojrzałam na niego. Patrzył na drogę i zacisnął szczękę. Widzę, że bardzo dużo go to kosztowało.
-Jasne.
-Mówię serio. - odwrócił się w końcu w moją stronę i patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Przez chwilę nie mogłam od nich oderwać oczu, więc on to zrobił przypominając sobie, że przecież prowadzi. Potem zaczął padać deszcz i obserwowałam jak krople deszczu tańczą na szybie, a on nic więcej nie powiedział.
_______________________________
OKEJJJJJJ ten rozdział był takim trochę fillerem ale obiecuję, że coś się wydarzy pomiędzy tą dwójką już w trzynastce (w końcu szczęśliwy numer)!!!
A więc pięknie dziękuję za wszystkie komentarze, które ostatnio dostałam. It keeps me going, więc jeszcze raz dziękuję! Poza tym serdecznie proszę, abyście pisali wszędzie o moim blogu (jeżeli oczywiście macie czas), bo to znaczy dla mnie najwięcej. Chciałabym, żeby mój blog był troszkę bardziej popularny. Poza tym pomyślałam, że zrobię NOWĄ listę informowanych, więc jeżeli chcesz być informowany:
Albo napisz do mnie na twitterze: @grandebenefit
Albo napisz w komentarzu (na pewno cię dodam, ponieważ każdy komentarz czytam :))
Mam też Hope na twitterze ,więc możecie follownąć, na pewno się nie obrazi ;)--> @HopeWildFF
(Miałam zrobić Liebster Award, ale dosłownie nie mam czasu, więc na razie skupiam się na rozdziałach)
Ostatnia informacja: ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W PIĄTKI, SOBOTY LUB NIEDZIELE, ponieważ w tygodniu szkolnym nie mam czasu,
Kocham ,dziękuję za wszystko!
Do weekendu :)
super ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że coraz bardziej ciekawi, świetnie piszesz! http://i-give-you-all-of-me-baby.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCoraz lepsze
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) czekam na następny @xxunbrokenx
OdpowiedzUsuńAww, Justin tak uroczo zaopiekowal sie Hope, a ona czo :( jejciu, co z Jasonem? Zyje? Tyle pytan :( Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <333 justin jest taki słodki w tym rozdziale ;3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńDawno żadne ff tak mnie nie wciągnęło, serio. Masz ogromny talent, nie mam się do czego przyczepić. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i na dalszy rozwój wydarzeń! ♥
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections
Uwielbiam tw ff ale kiedy nastepny rozdział ???????!
OdpowiedzUsuńgenialnie piszesz ! poprosth zajebiscie. dzisiaj zaczelam czytac tego bloga i przez noc przeczytalam wszystkie rozdzialy. nie wiem czy wytrzymam do kolejnego serio. zycze weny, czekam z niecierpliwoscia na nastepny kochana!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twojego bloga. Jesteś GENIALNA!!! Czekam niecierpliwie na następny :)
OdpowiedzUsuńcudowny jest! czekam na nn :* naprawdę ciekawi mnie jak potoczą się ich losy. Justin jest taki bipolarny ugh. Ale i tak są cudowni!
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie!
http://justin-fanfiction-anastasia.blogspot.com
boże to jest takie piękne *-* już nie mogę się doczekać aż spodka Jasona ;c tak chcę żeby ona z nim była o ile on ją szczerze kocha ;// ten blog jest wspaniały przez większość miałam łzy w oczach jest dla mnie naprawdę czymś więcej niż tylko zwykłym ff życzę weny czytelników much love i do następnego xoxo
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć, kiedy kolejny rozdział? :O
OdpowiedzUsuńDobra, ten rozdział był zajebisty. Kiedy oni będą razem?
OdpowiedzUsuń