poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Chapter 15: "Yeah, you're right, I don't fucking understand!"

Hope
-To znaczy ja...umm...możliwe. - przeczesał włosy ręką i unikał mojego wzroku. Justin właśnie zatrzymał się pod moim domem, ale nie miałam zamiaru opuścić samochodu, dopóki mi tego dokładnie nie wyjaśni.
-Odpowiedz na moje cholerne pytanie. - powiedziałam wściekła.
-Tak, pocałowałem cię. - westchnął głośno.
-Jak mogłeś? Przecież wiedziałeś, że jestem pijana. Nie myślałam wtedy trzeźwo.
-Ja też nie.
-Co? - zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
-Mogłem ci odmówić, gdy mnie prosiłaś, ale uległem.
-O czym ty mówisz?
-Po tym jak wypaliłaś skręta, wypiłaś trzy butelki wódki i odtańczyłaś swój sex dance, przyszedłem by zabrać cię do domu. Stawiałaś mi się, nie chciałaś ze mną iść. Powiedziałaś, że pójdziesz tylko wtedy, kiedy cię pocałuję, - zatrzymał się na chwilę i szepnął. - więc to zrobiłem.
Siedziałam wryta wpatrując się w niego. Z jednej strony byłam z siebie dumna, a z drugiej czułam się głupio i bezmyślnie. Dlaczego ja to zrobiłam?
-Kurwa. - powiedziałam bezgłośnie i wyszłam z samochodu. Justin zaraz za mną.
-Przepraszam, Hope, naprawdę. Nic nie pamiętałaś. Myślałem, że się nie dowiesz. - podbiegł do mnie i zablokował wejście do domu.
-Dowiedziałam się, jak widzisz.
-Proszę, nie bądź na mnie zła.
-Nie jestem. Zresztą to nie ma znaczenia. - popatrzył na mnie pytająco. -Po prostu wkurza mnie to, że byłam pijana. Nic nie pamiętałam. Nic.
Jego wzrok był dziwny, nie potrafiłam odczytać co czuł. Moje oczy błądziły po jego twarzy, aż znalazły się na ustach. Oglądałam jak zwilżył je szybko. W pewnej chwili przygwoździłam go do ściany całując go w usta. Wydawał się zdziwiony, ale odwzajemnił wkładając mi język do buzi. Oderwaliśmy się od siebie na sekundę, ale potem znowu pocałowaliśmy się, a nasze języki toczyły słodką bitwę. Oddychaliśmy głęboko. Mogłam poczuć jak się uśmiecha, więc pociągnęłam jego dolną wargę moimi zębami. Odchrząknęłam głośno. Justin spojrzał raptownie i mogłam zobaczyć ten jego blask w oku.
-Chyba muszę już iść. - szepnęłam uśmiechając się lekko.
-Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał.
-Nie wiem. - powiedziałam po krótkiej ciszy. Chyba nie tego się spodziewał. Przygryzłam wargę. Teraz to Justin przewrócił mnie na drugą stronę, tak, że był nade mną. Spojrzał na mnie z góry i uśmiechnął się.
-Nie zaprosisz mnie do środka?
-Zaproszę. - podniosłam brwi,a potem sięgnęłam po klucze. Otworzyłam drzwi, po czym rzuciłam klucze na komodę i chwilę potem poczułam usta Justina na moich. Całował mnie tak zachłannie, że nie miałam siły wziąć oddechu. Popchnął drzwi nogą, odpiął moją kurtkę i wyrzucił gdzieś przed siebie. Zaśmiałam się i przełożyłam jego koszulkę przez głowę.
-Hope, pragnę cię. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Ja też. - szepnęłam i pocałowałam go w usta. Dotknęłam jego mięśni brzucha i przejechałam po jego tatuażach. Było ciemno, dlatego też niechcący wpadłam na lampę, która spadła i przewróciła się. Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać, Justin razem ze mną. Potem nagle ucichł spoglądając w górę. -Co jest?
-Słyszę twoją mamę.
-Co? - spytałam zdziwiona.
-Płacze. Posłuchaj. - nastała cisza i dopiero teraz usłyszałam. Oderwałam się od Justina i wbiegłam na górę słysząc szloch. Podeszłam do drzwi jej sypialni i uchyliłam je. Leżała na łóżku płacząc w poduszkę.
-Mamo? - przeszłam parę kroków i stanęłam przy stoliku nocnym. Mama otarła łzy i uśmiechnęła się sztucznie.
-Tak, kochanie?
-Co się dzieje? - usiadłam koło niej łapiąc jej rękę. Powróciła do szlochu.
-Twój tata nie przyszedł na kolację, którą zorganizowałaś.
-Może był zajęty? Duże korki? Praca? - pokręciła głową.
-Widziałam go z inną kobietą.
-Mamo, nie bierz pochopnych wniosków... Może to koleżanka z pracy. - pogładziłam jej ramię.
-Całowali się. - szepnęła. - Trzymał ją za rękę. Śmiał się. - przytuliłam ją mocno, na co krzyknęła. -Mnie nigdy tak mocno nie trzymał za rękę. Nigdy nie śmiał się tak głośno. Nigdy. - szepnęła. Spojrzałam na nią głaszcząc jej dłoń. Justin wparował do pokoju, tym razem mając na sobie koszulkę. Usiadł koło mnie i uśmiechnął się słabo. Nie wiem co on tu robił. Nie powinien tu być. Nawet nie wiem dlaczego zaczęliśmy się całować. Nie wiem czy to moje hormony, czy on tak na mnie po prostu działał. Prawdopodobnie oba, ale to teraz nie miało znaczenia.
-Dobry wieczór, pani Turner. - powiedział cicho.
-Umm Justin. - powiedziałam skrępowana. -Pozwól na chwilę. - wstałam, a on zrobił to samo. Wyszliśmy z pokoju. Przymknęłam drzwi. -Chyba nie powinieneś tu być.
-Ale ja wiem, jak to jest. - złapał mnie za rękę. -Moja mama się ostatnio rozwiodła i... mógłbym pomóc. - poprosił maślanymi oczami. Stałam tam przez chwilę, aż w końcu przytaknęłam. Wśliznął się przez drzwi, a ja zeszłam na dół zrobić ciepłą herbatę.
Wstawiłam czajnik wystawiając trzy kubki i wdychałam głęboko powietrze.
Dlaczego on to robił? Dlaczego ON był dla mnie miły? Dlaczego tak na mnie działał? Dlaczego tak bardzo przejmował się tym, co dzieje się w moim życiu? Tak wiele pytań, o które głupio jest zapytać.
W pewnym momencie miałam dziwne myśli, no bo... Co jeżeli on został wysłany przez gang, żeby mnie szpiegować? Co jeżeli tak naprawdę nie zależało mu na mnie? Czułam tak wielki ciężar na sercu. Minęły trzy miesiące od kiedy się znamy. To mało, a jednak dużo.
Weszłam do góry trzymając tacę z kubkami. Przez drzwi usłyszałam śmiech mojej mamy. Jak on to zrobił?
-Och, Justin. To co opowiadasz wydaje się niemożliwe.
-Ale to prawda. - usłyszałam przez szparę. -Pani też powinna zrobić coś szalonego. Może niekoniecznie to, co moja mama, ale coś, co pozwoli pani się zrelaksować i o nim zapomnieć.
-Na pewno! I proszę, mów mi Ella.
-Jasne. - zaśmiał się cicho. -Może nie powinna pani..., nie powinnaś mówić o tym Hope, proszę. Ona... nie wiem, czy chciałaby to wiedzieć.
-Powiedz mi, Justin. Czy ty bierzesz Hope na serio? Ona była już w związku... - co? To ona o tym wiedziała? Przecież tyle razy tłumaczyłam jej, że Jason nie był moim chłopakiem. Tyle razy ją okłamałam, mydliłam jej oczy, a ona...Ona i tak wszystko wiedziała...?
-Ja nie wiem. Chciałbym mieć oko na Hope. Wiem, że przeszła dużo i chciałbym się nią opiekować. - Chciał się mną opiekować? Dlaczego? Przecież dał mi cały wykład jaki to on jest niebezpieczny, a teraz co? Nie rozumiem go. Był bipolarny, ale słodki. I cholernie seksowny.
-Ja też. - szepnęła mama i w tym właśnie momencie weszłam ja podchodząc do mamy i podając jej herbatę. Uśmiechnęła się, Justin natomiast wstał.
-Chyba już pójdę. - podrapał się po głowie.
-Przyniosłam herbatę. Zostań.
-Umm oczywiście, ale zejdźmy na dół. Twoja mama chyba potrzebuje odpoczynku. - mrugnął do niej, na co uśmiechnęła się ciepło i przytaknęła.
-Położę się. - potwierdziła. - Jestem zmęczona.
Bez słowa wyszliśmy z pokoju, na pożegnanie posłałam mamie mały uśmiech, co ona odwzajemniła. Zamiast zejść na dół, do salonu, poprowadziłam Justina do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-My... nie możemy tego zrobić... - powiedział oblizując swoje usta. -Twoja mama jest zaraz za ścianą.
-Wiem.
-Więc dlaczego zamknęłaś drzwi?
-Bo muszę z tobą porozmawiać...
-O czym? - podniósł brew i usiadł na moim łóżku.
-O mnie...Umm o tobie... O nas?
-Mów więc. -nastała krótka cisza, którą przerywały nasze urwane oddechy. Westchnęłam głośno i podeszłam do niego.
-To, co się dzisiaj stało... Ja nie wiem... Nie powinnam tego robić. Poniosło mnie. - w jego oczach pojawiła się mała iskierka, która kompletnie zgasła po moich słowach. -Ja nie wiem, czy jestem gotowa. Ja...cię nie znam.
-Rozumiem. - powiedział lekko zdenerwowany.
-Nie, nie rozumiesz, Justin.
-Masz rację, nie rozumiem. Niczego kurwa nie rozumiem. Nie rozumiem ciebie. - krzyknął głośno. -Najpierw całujesz mnie, praktycznie oferujesz mi seks, a teraz zmieniłaś zdanie?! - wstał podchodząc do mnie, przytwierdzając mnie do drzwi.
-Justin, proszę nie krzycz.
-Będę kurwa krzyczał! - uderzył ręką w ścianę koło mojej twarzy. Zamknął oczy i spuścił głowę. Wypuścił powietrze mierząc mnie wzrokiem. -Wszystko, co robiłem było dla ciebie. Opiekowałem się tobą, chciałem cię chronić przed Chrisem, przed każdym, kto choćby miał czelność się do ciebie zbliżyć, ale ty cały czas mnie odpychasz. - odsunął się ode mnie. -Nie mam zamiaru cię do siebie zmuszać. Rób, co chcesz.
-Nie musisz mnie chronić.
-Ty tego nie rozumiesz, Hope. Jest tyle osób, które chcą cię zniszczyć. Dwa tygodnie temu praktycznie zasnąłem przed twoim domem, bo ktoś śledził cię przez pół dnia. Ty i twoja rodzina jest w niebezpieczeństwie.
-Skąd...?
-Ten twój jebany chłopak wrócił i szuka cię.
-Jason? - przytaknął. Justin tylko odwrócił się ode mnie i zaczął chodzić po pokoju drapiąc się po głowie. -Co masz zamiar zrobić?
-Miałem zamiar cię chronić, ale skoro wyjaśniliśmy sobie, że nic nas nie łączy, to możesz równie dobrze trzymać się ode mnie z daleka. - przybliżył się do mnie, po czym spojrzał mi w oczy. Myślałam, że mnie pocałuje, ale on tylko warknął: -Przepraszam, chciałbym wyjść.
Odsunęłam się od drzwi dając mu czysty dostęp.
-Powodzenia z Jasonem! - krzyknął na odchodne i trzasnął drzwiami zostawiając mnie samą sobie.











3 komentarze:

  1. omg cudowny, czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to ff.
    to jedne z najlepszych i podoba mi się Twój styl pisania :-)
    Czekam na następny :-)
    @warrior_ddls

    OdpowiedzUsuń